Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 075.jpeg

Ta strona została przepisana.

Woli tu zjeść z onym psem, co ma porwać iny.
Pełne były Polaków Węgry, Szlązka, Spiże,
Drudzy ledwo się w dziury nie grzebali mysze.
Nie ujźrałeś granduków, nie uświadczył hrabi,
Drobiaszczek tylko serce a cnota ochabi,
Którzy żadnych nie mając droższych depozytów,
Te dla miłéj ojczyzny, odważą zaszczytów.
Łaska Boga naszego i wszech rzeczy sprawce
Na téj nas przez dwie lecie potrzymawszy ławce,
Wykurzy ten gad z Polski i za taką chłostą
Da, że się nasze członki w jedno ciało zrostą:
Bo musi z poczciwością każdy wrócić cudze.
Ty bywszy na braterskiéj przez ten czas usłudze,
Skoro Kraków odbierzem a wojna przycichnie;
Skoro duszą Rakocy z szwedzkim królem kichnie:
Bieżałeś w Ukrainę, kędy Mars zapraszał
Do roboty, gdzie Moskwę z buntowniki płaszał.
Tamtać ma za swe chociaż z naszą szkodą, a ci
Dotąd się przetwarzają w rozliczne postaci:
To na dół, to do góry, wprawo, wlewo kręcą,
W jarzmo nie chcą; bo gdy się wróble w proso wnęcą,
Niech gwiżdże, niechaj ciska, niech stawia straszydła
Gospodarz: przecie oślep polecą do żydła.
I ci przez lat dwadzieścia zakusiwszy lubéj
Wolności, nie zaraz się dadzą wprawić w kluby.
Nie stoi Ukraina wszytka części setnéj,
Co się dla niéj krwie polskiéj wylało szlachetnéj.
Taką miał Rzym Kartagę i póki jéj z gruntu
Nie wyrznął, co rok krwią swą przypłacił ich buntu.
I Żydzi Filistynów, jako wesz w kołnierzu,
Jako bicz: jeśli kiedy przeciwko przymierzu
Wystąpili boskiemu, brali nim po grzbiecie.
A nam Ruś nie da siedziéć w pokoju na świecie,
I czekać tylko, jeśli pozwolą niebiosy,
Rychło nam ten mól Turka przywabi na włosy.
Już nie ma co brać Orda, jeśli chce obłowu,
Musi siągać, jakoż téż siąga aż ku Lwowu.
Tameś znowu lat kilka, mój kochany Janie,
Strawił: dokąd łaskawéj zdało się Junanie
W trwalszy cię włożyć zakon, który Bóg sam w raju
Pisał pierwszym rodzicom ludzkiego rodzaju.
Jużeś się téż krwie nalał, jużeś zemścił braci
Rycersko, w tamtéj świata zgubionych połaci;