Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 122.jpeg

Ta strona została przepisana.

W opiekę brać nieszczęsną ojczyznę ze zdrowiem.
Dziś... ale lepiéj milczéć, bo i sam widziałem,
Że za prawdą nienawiść, jako cień za ciałem;
Opak wszytko! bo dziecku małemu do kasze
Drugi ojciec szabelkę i łuczek przypasze.
Toż żeby dom nie zginął, dla onéj pociechy,
Skoro zwiedzi w Warszawie co przedniejsze wiechy,
Ożeni go; a ten téż jakby wlazł do twierdzy,
Ani szable przypasze, ani otrze ze rdzy,
Zasznuruje się w duchnę, i podobnych sobie
Gapiów jakich, ni Bogu ni ludziom, naskrobie.
Nie zna jak żyw pancerza, nie widział kirysu,
Albo się gospodarstwa, albo imie flisu,
Lubo siwe czabany za granice pedzi,
Lubo téż piwo robi i browary smędzi,
Mało na tém czy flisem, czy wołmi, czy bzdęgą,
Czego inszy krwią nie mógł, takowi dosięgą;
Albo idzie do dworu i tak, świni ucha
Nie uciąwszy, senator z onego piecucha.
Lecz nie to mój propozyt, ale pod Chocimem
Marsa krwawego dziełą opisować rymem;
Więc do rzeczy! Już wojska, pieniądze, hetmany,
Już mamy po koronie zaciąg obwołany;
Brzmią bębny po miasteczkach, szeleszczą warstaty,
Co żywo, w wojenne się sobi apparaty;
Już działa w gisseryach z twardéj leją spiże,
Już złote po choragwiach wyszywają krzyże,
Sypią się z kancellaryi listy przypowiedne
Na żelaznych usarzów i pancernych jedne,
Drugie na pieszych, albo woluntaryusze.
A że nie zażywano już naonczas kusze,
Wszyscy do ręcznéj strzelby, do kul i do prochu!
A on główny gospodarz nie dosiawszy grochu,
Zdjąwszy z ściany dziadowskie każe zszywać toki,
I wrzaskliwe z szyszaków powygania kwoki,
Rzekłbyś, że Lemno drugie, gdzie napoły nadzy
Obrzymi, straszne ścierwy ubrukawszy w sadzy,
I Brontes i Styropes z dużym Piragmotem,
Na przemiany, kowadła ciężkim tłuką młotem.
Lecz jeszcze na posiłki wyciągamy oczy:
Bo nam téj gry pomogą sąsiedzi ochoczy.
Ociec święty obiecał: skoro cesarz skończy
Wojnę z herétykami, cóż mi po opończy,