Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 135.jpeg

Ta strona została przepisana.

Kto wié, jeżeliby ci, chcąc nam przytrzéć rogów,
Nie do naszych te siły obrócili progów,
Dla tureckiéj przyjaźni? Dotąd przeto z niemi
Łączyć się nie chcą, dokąd Polacy w swéj ziemi.
Lecz te wszytkie racye uważywszy rzędem,
Miejsce było osobnym dla obozu względem,
Gdzie począwszy od rzeki wesołe cudownie
Aż do skał nieprzystępnych rozwleką się równie,
Nie bez pagórka jednak i nizkiéj doliny,
Które pozaraszczały gęste rokiciny,
Że chociaż kto otwarcie, chociaż kto fortelem,
Mógł się na stronie obie bić z nieprzyjacielem.
Tedy wszyscy stosują w ten sens swoje wota,
Żeby zamek chocimski osadzić i wrota
Zaledz poganinowi, a na jego gruncie
Światu twe imię wielki ogłosić Zygmuncie.
Z tém wstają a już cieśle materye rąbią,
Już przeprawę trębacze po obozie trąbią,
Ani się Wewelego dłużéj zdało bawić,
Przeto stanęło zaraz w drogę go wyprawić.
Któremu gdy Chodkiewicz z pod uczciwéj straże,
Chociaż z dobrego bytu, stanąć przed się każe,
Ujźrawszy ten urodę bohaterską w ciele,
W twarzy postać Jowisza, Gradywa na czele,
Zbladł jako trup i naprzód wzrok pokorny chyli,
Zaś chce upaść pod nogi hetmańskie po chwili.
Poda mu chyżo rękę i tak rzecze skromnie:
„Nie do Turczynaś bracie, ale przyszedł do mnie,
Głupi ludzie ten ukłon i czynią i właszczą,
U nas jednemu Bogu na ziemię się płaszczą.
Tak nierychłéj odprawy od mego kolegi,
Przyczyną są tatarskie w Wołoszech zabiegi,
Teraz już jedź w boży czas, i to miéj ode mnie,
Że jakom nie przypasał téj broni daremnie,
Alem nią gotów drogą opędzać ojczyznę;
Po to starość i moję niosę tu siwiznę;
Tak jeśli się przystojne podadzą sposoby
Do zawarcia miłego pokoju, a ktoby
Cale w rozum był obran w człowieczym narodzie,
Żeby wolał na wojnie, niżeli żyć w zgodzie?
Zawsze bowiem wojenna obojętna bierka.
W czém ja z osobnym listem posyłam Szemberka,
Gońca mego do basze, i tak tuszę sobie,