Nie czekając rychło Dniestr magister pomościł,
Zbiwszy drzewo na glenie, którego przystawił
Po wodzie Chodorowski, pułki swe przeprawił.
Więc nim się wszytko wojsko do obozu zgarnie,
W żywność się sobi, radby założył śpiżarnie,
Żeby i sam miał dosyć i za czasem komu
W potrzebie mógł dogodzić; przeto pokryjomu
W półtoruset Lipnicki wyprawiony koni,
Z nim Rychter w piąciudziesiąt na czatę dragonii.
Ci acz bydeł nagnali i nawieźli zboża,
Nie była z kontentecą ona ich podróża;
Że nim sławną jarmarkiem Sorokę ubiegli,
Ormianie ich i Grecy zawczasu postrzegli.
Barzo na to Chodkiewicz ubolewał stary;
Gdyby ziemia wołoska Chrystusowéj wiary
W jednéj się liczyć miała z bisurmańską toni,
Przeto tego pod gardłem przez trąbę zabroni.
Piotr Mohiła wołoski to był wojewodzic,
Syn Symona Mohiły, że tuteczny rodzic,
Skoro zginął Żółkiewski, jego wierny patron,
Przylgnął do Chodkiewicza: bowiem zmierzał na tron
Dziedziczny kiedykolwiek, który nań i człeczem
I bożém spadał prawem; lecz kędy za mieczem
Idą rzeczy, tam święta sprawiedliwość wzdycha,
Tam wszelka sukcesya blizkiéj krwie ucicha,
Milczy prawo na wojnie; o któreśmy spadki
Opłakanych Mohiłów i dziś wpadli w siatki.
W te Korecki z Potockim i Piasecki trzeci,
W te mogiły Żółkiewski pod Cecora leci.
Tamci przy Aleksandrze, Konstantym, Bohdanie
Mohiłach; a Żółkiewski już przy Gracyanie.
Tu wisiał Wiśniowiecki, tu w kacernéj męce
Trzy dni konał na haku, trzy dni na osęce
Umierał i z naturą mordując się dużą,
Nie umarł, aż go gęste postrzały donużą.
Trwała jeszcze nadzieja, choć jako na wietrze,
Že ich dom w tym ostatnim miał się dźwignąć Pietrze.
Ten się jeszcze chudzina trzyma swego sznura,
I choć go dzisia wiechciem fortuna potura,
W Bogu i w szabli polskiéj ufa, że się dopnie,
Zkąd wypadł, i dziadowskie odziedziczy stopnie,
Widząc, że bez nadzieje powrotu nie tonie
Codzień w morzu głębokiém ogniogrzywe słonie;
Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 140.jpeg
Ta strona została przepisana.