Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 180.jpeg

Ta strona została przepisana.

Co się rodzi ojezystéj, a durnym narodom
Prawa dawać i wielkim rozkazować grodom.
Tatarowie, co przedtém za granicę siną
Wodę mieli, Podole dzisiaj i Lwów miną,
I nie pierwéj ustąpią aż kupiwszy złota,
Nim się im wykupiemy; o wieczna sromota!
Już im Krym Ukrainą, nad Bohem Nahaje,
Już nawet i meczety tamte widzą kraje,
Wolno im jako braciéj, a my na to śpimy,
Najdziem jeszcze, czém się im ten rok okupimy,
Choć też będą w Haliczu zimować i w Bełzie.
Ale-ć mię zniosło pióro, omoczone we łzie
Orła białopiórego, gdy przeszłe ozdoby
Wspominając, otwarte na się widzi groby.
Aza wszechmocny Stwórca wszystkich rzeczy zdarzy,
Że skoro go zaś słońce pierwszéj sławy sparzy,
Choćby dobrze piekielnym uwikłał się Styksem,
Znowu ożyje, znowu odmłodnie z feniksem?
I owszem jeśli rzeźwém pojźrymy nań okiem,
Już był skonał, już się był czarnym okrył mrokiem,
Skoro ptak obcy rodem wodząc jego dzieci
Zdzicze, i tych w cudzy kraj w kłopocie odleci.
O jakoż tu ojczymów cisnęło się wiele,
Którzy gwałtem nad nami chcieli kuratele!
Teraz w Bogu nadzieja, kiedy na swém gniaździe
Posłał miejsce krzyżowi, księżycu i gwiaździe,
Zagrzawszy to ciepłemi męztwa swego puchy,
Kędy miał grób dopióro, będzie miał pieluchy;
Będzie bujał jak znowu po szerokiéj sferze,
A co najemnik stracił, z zyskiem zaś odbierze!
Ale nas Osman woła, który hardzie na trzy
Z wysokiego namiotu swoje Światy patrzy;
Wieszczków, wróżków, kuglarzów, z czarami i z gusły,
Mataczemi nakoło osnuł się powrósły,
Którym jako aniołom tak wierzy uprzejmie,
I nikt mu łuski z serca ślepego nie zdejmie;
Sny ich zawsze pisano, choć brednie, choć kawy.
Nigdy nie miał Apollo tyla w Delfie sławy,
Co ci u bałamuta za swoje oszusty,
Chociaż daleko mędrsze głowy są kapusty.
Wiedzą w rzeczy szczebioty, wiedzą loty ptasze,
Obiecują zapewne Osmanowi nasze
Obozy, tylkoby się z tém trzeba pośpieszać;