Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 182.jpeg

Ta strona została przepisana.

A tu, kędy wzgląd jego nieśmiertelnéj chwały
Gniewu sprawiedliwego przytrzymał zapały.
Każdy potém zosobna, skoro serce skruszy,
Kładzie w kapłańskie swoje niedostatki uszy;
Toż czynią i hetmani, a świętym obrokiem
Wsparszy dusze, wszyscy dnia czekają z widokiem.
Już się niebo bielało, już Febus życzliwy
Wywieszał na horyzont purpurowe grzywy,
W pierwszéj się kalwakacie wali Zefir gładki,
Zpądzając z firmamentu bladych gwiazd ostatki,
I jeśli się jeszcze co szaréj nocy pląta,
Wolniusieńkim ją szumem i lekkim tchem prząta;
Potém szeroka rosa z zebranego łona
Na nizką sypie ziemię mokrych pereł grona.
Dopiéroż zostawiwszy złote łoże zorzy,
Ruszy się słońce z miejsca i wrota otworzy
Płomienistym dzianetom, które na świat nizki
Pędzi, ognistemi ich ustrzmiwszy igrzyski.
Już się ptastwo ozwało, już zupełném kołem
Tytan idzie do góry, jeszcze się kościołem
Chodkiewicz bawił, kiedy szpieg na szpiegu jedzie,
Że się Osman u niego kładzie na obiedzie.
A ten skoro nabożne modlitwy odprawi,
Wstawszy z kolan na nogi: „rad mu będę, prawi,
Tylko niechaj nie mieszka, niech nie kwasi grochu,
Będzie bigos gorący z ołowiu i z prochu.
Jeżeli téż chce zażyć pieczeni podrożnéj,
Gotowi zarębacze czekają i z rożny.“
Toż na się zbroję bierze i świetne paiże,
Rzekłbyś, że mu się nazad wróciły trzy krzyże,
Ani lat siedmiudziesiąt twarde blachy gniotły.
Wraz każe w swe uderzyć wsiadanego kotły,
Larmo zatém po wszytkich obozach się szerzy,
Jedni do zbroi, drudzy się biorą do pancerzy,
Wszyscy na koń wsiadają i wychodzą z szańcu,
Rzekłbyś, że na wesele, rzekłbyś, że do tańcu,
Że już na skroń korony wdziali tryumfalne.
Grzmią bębny w regimentach, a kotły tubalne,
Gdzie żelazny na rzeźwych jeździec koniech siedzi,
To basem, to dyszkantem rozprawują w miedzi
Bez wiatru, i powietrze pomagało echu
Kiedy trąby wesołe, surmy bez oddechu
Zadumani szyposze, co im staje pary,