Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 194.jpeg

Ta strona została przepisana.

Dobry żołnierz sławy chce, łakomy zdobyczy.
Mają Dunaj poganie, mają Czarne morze,
Którém się do Azyej Europa porze,
Trudne na nas przeprawy, temiby się złożyć
Nam mogli, nim drugi raz przyszłoby im ożyć,
Owszem jeszcze srożéj wstać ni lew rozdrażniony,
Mają całe królestwa, ludzi miliony;
A nas broń Boże szwanku, w któréj-że reducie
Oprzéć się téj szarańczy, téj gwałtownéj zrucie?
Wisłaby nas podobno, czy broniły mury?
Tamtę w sucha dzisiejsze pewnie zbrodzą kury.
W Polsce, co za fortece? Kraków jak pod młotem,
Samychby dział burzących spadł na ziemię grzmotem.
Posiłki zkąd? zkądbyśmy zaciąg mieli nowy?
Owo zgoła, próżno tém i zaprzątać głowy.
Na króla-li każemy? ten nas nie doczeka,
Prosto, jak oczy wybrał, za morze ucieka.
Z braciéj szlachty nie wiele rozumiem pociechy:
Widziałbyś nie ogromne, kiedy sklęsną miechy,
Pospolite ruszenie, drugi jako żywo
Nie służył; mów ty: wojna, a on: będzie żniwo.
Drugi pole zależał, znamy swe szkatuły,
Tymby téż czasem Polskę pogany zasuły.
Jeśli rzeczesz, że sąsiad z posiłkiem przyjedzie?
Jakobyś téż budował na marcowym ledzie.
Przysiągłbym, że się teraz wszyscy cieszą śmiele
Wilcy polskiéj wolności i nieprzyjaciele.
Boli Niemca Psiepole i Byczyna świeża,
I sam nic nie uczynił i zraził papieża.
A Władysław co mówi za dniestrową wodą?
Wielkąby nam i ten był w boju niewygodą,
Czy się bronić, czy jego? gdyby jednym razem
W nas i weń uderzyło pogaństwo żelazem.
Tedy i ja wytrzymać z miejsca mego radzę,
W czém nie na swoim miałkim rozumie się sadzę,
Sławnych-to fortel wodzów, którym nie bez sromu
Garścią ludzi zastępy przyszły do pogromu.
Razem na szanc nie stawiać, zwłaszcza gdzie potęgą
I liczbą adwersarze twoi cię przesięgą;
Poczekać okazyéj, same-ć pójdą rzeczy,
Gdy ten albo się zgłodzi, albo ubezpieczy.
Tak dwaj Angielczykowie: Drake z Arkourtem,
Kiedy tamtym przeciwko ich królewnie nurtem