Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 207.jpeg

Ta strona została przepisana.

Tak się dziś poprawili Turcy na łeb z pieca
Po wczorajszej przegranej, czém Chodkiewicz wznieca
Pierwsze swe w sercu zdanie, znowu rady sprasza
Do siebie; tu wywody, tu racye znasza;
Żeby Turkom dać pole i Marsem otwartem
Z niemi się bić, kiedy ci przed dziecinnym żartem
Tak wszetecznie pierzchnęli; cóż wżdy o nich trzymać?
Smoła, bydło, ladaco; rzezać, kłóć, brać, imać!
Ale na to nie dali drudzy rzec i słowa,
Póki się król nie ruszy ku nim ode Lwowa.
I Chodkiewicz też nie był tak nazbyt uporny,
Woli sposób bezpieczny niżeli pozorny;
Więc jak znowu do rydlów: naprzód przed swą broną
Każe osuć okrągły pagórek koroną,
I gdy tylko roboty dokonał zaczętej,
Dwu Denoffów osadził z ich tam regimenty.
Dział także większych kilka do onéj reduty
Wprowadził; jeżeliby nieprzyjaciel ku téj
Stronie szturmem zamierzał, tuby musiał — pierwej
Rześko czoła zapocić i słać pole ścierwy..
Cerkiew potem drewnianą, ostatek mieściny
Chocimskiéj, w drobne kazał rozebrać ruiny;
Bo się w nią podczas harców nieprzyjaciel wkrada!
I z niéj na zagonionych żołnierzów wypadał;
Stała i droga cerkiew murowana z cegły,
A tę Kochanowskiego piechoty zaległy;
Miawszy kilka hakownic na sklepieniu całem,
Sami około moru osuli się wałem.
Kiedy się czuły hetman tak fortyfikuje,
I Osmana to trapi, że długo próżnuje;
Bo jako nigdy przedtóm teraz siedzi skromniej,
Że mu się co z większego podgoją ułomni,
Zapomnią wziętéj chłosty oni jego starzy,