Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 210.jpeg

Ta strona została przepisana.

Chyląc głowy ku ziemi, długie głaszczą brody,
Rękę na pierś z westchnieniem położywszy silnym,
Jako pragną zwycięstwa, znakiem nieomylnym.
Tylko przydał Huseim, żeby to w sekrecie
I w carskim zostawało do jutra namiecie.
„Prawieć-byśmy trafili i z imprezą — rzecze —
Jeśli tego wprzód giaur psim pęchem dociecze,
I za naszych chrześcijan nikomu nie ślubię,
Pies psa kąsa, a iszczę; kruk, choć kruka dzióbie,
Oka mu nie wykluje; znają się na migi
Giaurzy i wiara ma przyrodzone ligi.
Nieszczęśliwa zaprawdę kondycya i tu
Nie miéć u nieprzyjaciół i u swych kredytu“.
Dawszy zatem carskiemu pokłon majestatu,
Do swoich się namiotów rozchodzą z senatu.
A już świat nocą czerniał; bo oddawszy zorzy
Klucz zachodowy, w morzu słońce się zanorzy.
I ziemia, co dopiero strasznym grzmiała zgrzytem.
Jako makiem zasuta, śpi pod cichym cytem.
Nie śpi stary Chodkiewicz, nie śpi Osman młody,
Jeden myśli o drogim; o ludzkie zawody!
O próżność! choćbyś Tatry nieprzebyte mszał,
Choćbyś morze szerokie do gruntu osuszał,
Chociażbyś swoją dumą ten świat przeinaczał,
Wody gdzie ziemie, ziemie gdzie wody przetaczał:
Bogu śmiech; bo nie mogąc na swem własnem ciele
Czarnego włosa białym uczynić, tak wiele
Przedsiębierzesz, nie wiedząc, że to już jest w druku,
O co ty głowę biedną trudzisz do rozpuku.
Nie być wam na tych godziech, gdzie mierzycie oba.
Ciebie, starcze, już blizka dogryzie choroba,
A młodzik spadszy przykro z swej nadziei szczytu,
I półrocza na świecie nie będzie miał bytu.
A już rana otwiera Aurora wrota,
Gore blaskiem słonecznych koni zorza złota,
Zgasły gwiazdy, spadła noc, miesiąc nakształt chusty
Spłótnie, gdy się cug w górę sunie twardousty.
Chodkiewicz, z którego niech każdy bierze wzorki,
Prosto z pościeli, książki wziąwszy i paciorki,
Tam szedł, kędy go kapłan czeka u ołtarza,
I stwórcy swemu chwalę codzienną powtarza,
Za przeszłą noc dziękuje, na dzień się porucza,
Bo mu razem i starość i słabość dokucza.