Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 223.jpeg

Ta strona została przepisana.

Zaraz srebro łakome zejmie serce chłopu.
Kto wie, jeśli gdzie rowu nie masz i przekopu?
Kto ręczy, że śpią wszyscy, że nie masz zasadzki?
Zawsze zdradzie podległy nocy i ornacki,
I pomódz i zaszkodzić w obie mogą stronie,
A przecię zwykle mniejszą większa kupa żonie,
Ile w mroku; bo we dnie jedna mężna ręka,
Gdy widzi kogo bije, stu tchórzów ponęka.
Lepiéj, rzecze, mem zdaniem zabawić się wałem,
Gdy się wam nie zda, z niemi szykiem potkać całem,
I bohaterskim trybem, nie w noc, nie ukradkiem
Zwyciężyć, ale jasne słońce mając świadkiem.
Starych szańców poprawić, nowe suć gdzie trzeba,
Aza nam zdarzą lepszą okazyą nieba
I czego dziś szukamy samo w ręce wpadnie;
A ci swoim ciężarem będą, da Bóg, na dnie!
Tu się rada rozeszła, poganie też cięgą
Tak znaczną ochrostani, do czasu ulęgą.
Żałośną nader sprawę, rzecz sromoty pełną,
Wspomni Muza; trudno słów uwijać bawełną,
Trudno milczeć, kędy się prawdę pisać rzekło,
Co na naszych brzydki grzech i hańbę wewlekło.
Naonczas, gdy Polacy minęli Dniestr bystry
I Osman też już przebył z Dunajem Sylistry,
Wielkie ludzi wołoskich zgarnęło się mnóztwo,
Opuściwszy majętność i dom i domostwo,
Żony tylko a dzieci, a co droższe sprzęty
W taką burzę, w tak straszne wywieźli odmęty.
Wolą się pod fortuny naszéj cieniem tulić,
Niźli szable z pogany na chrześcijan spolić;
Wolą cierpieć głód, niewczas, zimno, poniewierki,
Wyglądając w tem polu obojętnéj bierki
Marsa krwawego; wolą naostatek ginąć,
Niż się wiecznie w pogańskiéj niewoli ochynąć;
Więc pod górą, na któréj zamek stoi stary
Chocimski, ubożuchne rozbiją kotary,
Czekając o wodzie i suchara skórze
Dekretu, jaki o nich napisano w górze;
Bo dla ubóztwa, które zwykło cnocie wadzić,
Nie mogli się nikędy do miasta wprowadzić.
Ktoś, ale nie możono dopytać się, ktoby
Był tym ktosiem, chociaż go wszelkiemi sposoby
Szukano, człek bezbożny i zdrajca wierutny,