Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 226.jpeg

Ta strona została przepisana.

Żeby tylko zabójcę w tym rzędzie dosięgło,
Kiedy się wszyscy przeli; bo wielkie przykłady,
Bez niesprawiedliwości nie bywają rady,
Nic to pomście za taki eksces nie przeszkadza
Do słuszności, choć tam co krzywdy się zawadza,.
Osman też, skoro kilka dni minie téj burzy,
Znowu się na umyśle miesza, znowu żurzy,
Wracając do pierwszego serce swe uporu,
Chce Kozaków koniecznie wykurzyć z taboru;
A widząc, że ci mocno dzierżą swe osiedle,
Każe z góry obozu część ruszyć i wedle.
Kozackich wałów ciągnąć na płaskie równiny.
Lecz nalazł bies sąsiady, trafił przenosiny;
Bo Zaporowce dobrze znając tych rycerzów,
Tylko sobie na szańcach podniosą kołnierzów,
I w tę stronę nośniejszych przetoczywszy działek,
Ochotnie grać pomogą dla zabawy gałek;
Albo czem sąsiadowi sąsiad zwykł wygadzać,
Dadzą ognia, i poń się nie trzeba przechadzać.
Lecz nie tu jeszcze stanął, czegoś głębiéj siąga
Osman głową, gdzieindziéj wszytkie myśli sprząga,
Żeby nas choć przez nogę, gdy nie może jawnie,
Pokonał, o tém radzi z swojemi ustawnie.
Więc opryszków podolskich kilkunastu złotem
Przekupi, i przysięże, że więcéj da potem,
Żeby mogli założyć ognie w nasze sterty.
Nie cesarskie zaprawdę tak szpetne oferty!
Prawda, żeśmy się Rusi nie strzegli łakoméj,
W obozie też pełno sian, pełno było słomy,
Mógłby czego narobić ten, co mieszki rzeże;
Nigdy szwanku nie uzna, kogo sam Bóg strzeże:
Bo jeden z tych najmitów, z Rzepnice wsi rodem,
Wpadł Kozakom w garść, kiedy przed słońca zachodem
Skradał się do obozu; siarczane też knoty
Wydały niecnotliwe myśli i roboty.
Potem widząc, że pójdzie na gorętsze pytki,
Że mu pewnie popsują na obuchty łydki,
Cisnął złoto i wszytkich towarzyszów wydał.
Których się Osman na to najmować nie wstydał,
Przyznał się do wszytkiego, co im dał we złocie,
Co im więcéj po takiéj obiecał robocie.
Odtąd pod garłem w obóz zabroniono Rusi,
I siła ich niewinnie ginęło; bo musi