Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 239.jpeg

Ta strona została przepisana.

Gdy go lis polem mija, albo zając kusy,
Takie czyni serdeczny Lubomirski susy.
Kon pod nim skaragniady krwawe toczy piany,
Nozdrzem iskry z płomieniem bucha na przemiany,
Zanurzy się w zastępach bisurmańskiéj zgraje,
Ręką bije, przynuką ochoty dodaje,
A skoro już wytrzęsie z gładkich kopij toki,
Pałaszami tureckiéj dosięga posoki;
Zamiesza ich jak kotle, jako w garcu kaszę,
Sam koncerzem znacznego w oczu wszytkich baszę
Obali; toż co żywo kole, siecze, rzeże,
Bo Wejer z boku strzela i tyłu im strzeże.
Tam Piotr Lipski Araba upatrzywszy, który
Pod forgą u złocistéj żórawią misiury,
Znaczny koniem po rzędzie i jedwabnéj kiecy,
Wysokie miał ramiona i szerokie plecy,
Siła broił nad inszych, siła świata zbawił,
Już i konia zmordował, już się sam ukrwawił,
Sam nam poździ wygraną, sam bitwę odnawia:
Więc go z boku zajeżdża i nieznacznie zławia,
Postrzegł tego poganin i prosto nań jedzie,
Wprzód go dzidą pomaca, ale się zawiedzie:
Bo obojczyk wytrzymał; toż jako się zbliży,
Chce pchnąć szablą Lipskiego kęs kirysu niżéj,
Lecz mu raz zmylił i nim Arabin powtórzy,
W piersiach mu bystry pałasz po sam krzyż zanurzy.
Jeszcze się opierają, jeszcze Turcy krzepią;
Nakoniec kiedy się w nich zblizka naszy wrzepią,
Pociskawszy chorągwie i stare bunczuki,
Nie pomogły wczorajsze drugim munsztułuki,
Lawą wszyscy uciekli, że całemi szyki
Naszy im zaszłapują prawie za trzewiki,
I co dotąd po piersiach, teraz w grzbiety biorą;
Gdzie im aże do kości naszy skórę porą.
Jeszcze się bił Chodkiewicz; bo sam Osman z góry
W różne się przetwarzając kształty i figury,
Prosi, żebrze, posiłek śle jeden za drugiem,
Przysięga i nagrodę obiecuje długiem:
Żeby wezyr Huseim placu nie odbiegał,
Choć ten, co się miało dziać, zawczasu postrzegał,
Często się obzierając prostéj drogi śledził,
Żeby go do obozu żaden nie uprzedził.
Toż skoro Lubomirski swoich z pola zżenie,