Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 245.jpeg

Ta strona została przepisana.

Rzekł; a ci broń wyniosszy, w bok ostrogi kładą
Koniom, i na pogaństwo wielkiém sercem jadą.
Zmiotą pole jako dym, a pomknąwszy kroku
Pod on tłum, skoro białek już obaczą w oku,
Zaświecą z bandoletów i dadzą ołowu,
I skoczą dobrą sprawą na pół pola znowu,
Czekając, rychło Turcy hańbę tak szkaradną
Wetując, z góry na nich wszytką siłą padną;
Ale ci miasto pomsty, z dziurawemi brzuchy,
Poszli nazad, jak chmury podczas zawieruchy,
I w tabor się zawarli; naszy téż dzień cały
W szyku stawszy, wieczorem w swoje weszli wały.
Tak kilka dni w pokoju, jakoby na zmowie
Obie stronie siedziały, prócz że Tatarowie,
Gdy im ani tołokna, ani sałamachy
Stawało, do Kamieńca jako i do Brachy
Wszytkie pasy i drogi zalegli i ścieżki,
Że nikt ani przejechać, ani mógł przejść pieszki.
I zgoła, nie mający w tę stronę przechodu,
Trzeba się było prędko bać w obozie głodu,
Który już mocno w nasze zaglądał namioty;
Już rzeźwości i zwykłéj przygaszał ochoty.
Bo brzuch nie ma rozumu, uszu i niczyjéj,
Kiedy próżny, nie słucha cale perswazyjéj.
Z Polski głucho, a rokiem wleką się godziny,
Kto czeka, czcze daremnie połykając śliny;
Stary żołnierz truchleje, frycowie bez sromu,
Sprzykrzywszy sobie niewczas, kradną się do domu,
Że kilku wytrzęsionych zacnéj szlachty z wozu
Kazał Chodkiewicz środkiem prowadzić obozu,
I na wieczną niesławę, na wieczną sromotę,
Na dziwy ztrąbić wszytkę wojskową hołotę;
I zaraz, czego potém sejmem potwierdzono,
Wszytkich czci, wszytkich takich dobra odsądzono.
Osman pola nie chce dać, chociaż wyzywany,
Kul już nie masz z czego lać; proch już wystrzelany.
Co wszytko gdy Chodkiewicz myślą utroskaną
Rozbiera, aż mu już śmierć grozi wybijaną.
Prawie już dogorywa; żywe tylko serce
Wielki płomień w malutkiéj zawiera iskierce.
Wojennego do rady zaprasza senatu;
Już chory, już na łóżku położony; a tu,
Skoro siedli, wszytko to, co mu spać nie dało,