Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 248.jpeg

Ta strona została przepisana.

„Mój kochany Sajdaczny, a nuż się omylę
Na Kozakach? nuż znowu tak na łupie padną
Jako pierwéj, i hańbą nakarmią szkaradną
Całe wojsko? bo-by nam nie uszło wszetecznie
Z Kozakami uciekać i wstydać się wiecznie.
Druga, nie czciłoby to naszego narodu
Czekać nocy z wygraną i słońca zachodu.
I ja-bym miał zgrzybiałą starość tém oszpecać?
Nie chciéj-że mi tak bardzo téj nocy zalecać,
Czemuż nie we dnie raczéj? kiedy słońce świeci,
Jako starych Sarmatów nieodrodne dzieci,
Których rycerskie dzieła niebieskiego oka
Godne były, nie nocy ponuréj tłomoka?
Ale ja, będzie-li was wszytkich na to zgoda,
Przeczyć nie chcę, i ze mnie jako z gęsi woda“.“
Tu Sobieski, skoro nań wszyscy pojźrą, rzecze:
„Bóg, który wszystkie rady kieruje człowiecze,
Niech jéj i nam użyczy, a dla swojéj chwały
Zetrze przez nasze ręce pogańskie nawały.
Mądrze wszytko uważasz jako hetman baczny.
Co tu wojewodowie, co wnosił Sajdaczny,
Chwalę serce w Konarskim, chwalę i w Wejerze,
Oba wielcy mężowie i dobrzy żołnierze;
Lecz się bić z Turki polem? wątpliwemu losu
Wierzyć ojczyznę? na to nie mogę dać głosu.
Czego żem w pierwszéj radzie dał dowody słuszne,
Powtarzać ich nie będę; nie tak jeszcze duszne
I konieczne potrzeby na nas nastąpiły,
Żebyśmy swe z Turkami równać mieli siły.
Zawsze rady ostrożne, a pewne lepsze są,
Niż prędkie, co upadek pospolicie niesą.
Ale daj to, żebyśmy wygrali i polem,
Cóż kiedy nie wynidą? to my ich wykolem?
Wszak-eś doznał dopiéro, że nie chcieli z góry
Zwieść się, chociaż obojéj wojsko armatury
Stało w szyku cały dzień; jakby ich do łęku
Przykuł, choć im brał dzidy Sokołowski z ręku.
Szkoda tedy i myśléć otwartym iść bojem,
Za ich prędzéj fortelem i sztuką ukrojem.
Prawda, że nocna napaść, ile te legarty
Snadniejby pożyć mogla, których żadne warty,
Jako nam powiedają ci, co do nas zbiegą,
Żadne posłuchy, żadne szylwachy nie strzegą;