Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 263.jpeg

Ta strona została przepisana.

A to jakie uwarzył, takie piwo wypił,
Choć je dzisiaj na cała koronę wyskipił.
Co jeśli was bolało, pierwéj było posłem,
Nie zaraz nas pałaszem obsyłać wyniosłem.
Nie na toć to, nie na to te wasze zawody,
Ale tak się zda; nie mąć-że, baranie, wody!
My jako się raz bozkiéj poruczyli dłoni,
Mamy pewną nadzieję, że nas ta obroni.“
Zadął zaraz Huseim z téj repliki sowę,
Czy mu prawda, czy basza Karakasz wlazł w głowę;
Bo mu właśnie pod ten czas ktoś przyszedszy z dworu
Powiedział, że ten jutro wnidzie do taboru.
Basza-to był z Budzynia, na wezyrat godził;
Przeto ludzi czterdzieści tysięcy przywodził.
Nie rad był emulowi Huseim okrutnie,
Przeto one dyskursy z Zielińskim wskok utnie;
Prosi, żeby się trochę zabawił z Radułem,
Wiedząc, jako należy na hetmanie czułem;
Bo się już słońce w morskie zbierało zatopy.
Z tym Zieliński do sobie naznaczonéj szopy
Odchodzi i wołoskiéj zażywszy wieczerzy,
Da się Bogu w opiekę i do wczasu mierzy.
Nazajutrz skoro czarna noc ustąpi dniowi,
Karakasz się z swém wojskiem pisał Osmanowi.
Dobrych przywiódł i prawie żołnierzów wybranych,
A zkąd pochwały godni, jeszcze nie strwaganych;
Którzy pełne tryumfów z węgierskiego zboju
Ręce przynieśli, znać ich z koni, znać i z stroju.
Potém ludzi posławszy na ich stanowisko,
Wita cara całując szatę jego nizko.
Prawieś mi pożądany przybył — Osman rzecze —
Tak długo mi się wojna uprzykrzona wlecze, Om
Že mi się żywot przykrzy; cale świata kręgi
Jużby Selim zwojował; a ja téj mitręgi,
Garści podłych giaurów (bo zbici na nogę
Co mężniejszy przed rokiem) zwojować nie mogę!“
Na to rzecze Karakasz: „Nie masz pod Chocimem
Żołnierzów onych, którzy świat brali z Selimem;
Trzeba wierzyć, o panie, dawnemu przysłowiu:
Że lepszy funt we złocie, niż cetnar w ołowiu!
Ale aza Bóg zdarzy w imię Mahometa,
Że tym durnym Polaczkom nachylimy grzbieta.
Wstyd i hańba nieznośna cesarskiéj osoby,