Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 268.jpeg

Ta strona została przepisana.

I acz mu łzy do oczu przytknąć perspektywy
Broniły, wzdy nakoniec już i bez kryształu
Widzi, że od polskiego uciekają wału
Oni jego rycerze wyśmienici przednie,
Któremi wczoraj Rzymy, Malty brał i Wiednie;
I nie czekając nazad wracającéj burzy,
Jedzie z pola iw swym się namiecie zasznurzy.
Naszy téż uszargani z tureckiéj posoki,
Że już noc prowadziła na świat czarne mroki,
Po ciepłym depcąc trupie, na swe się tabory
Obejźrą, święty pean w niećwiczone chory
Żołnierskim tonem, każdy swoją nutą śpiewa;
Wewnątrz serce, a jawnie twarz łzami oblewa,
Chwalący Boga z dusze, ze wszech sił i z piąci
Zmysłów, że poganina z tego szczebla strąci,
Na który tak się hardzie, tak zuchwale wspinał,
Jakoby nas już wszytkich na głowę wyścinał;
Teraz pozna, skoro się napoły przekosi,
Że nie martwy Mahomet za nami kord nosi,
Ale ty, wielki Boże! przez mdłe ręce nasze,
Krwią pogańską żelazne napawasz pałasze,
Swego broniąc dziedzictwa; któreś ty nie złotem,
Krwią na krzyżu, w ogrójcu krwawym kupił potem.
I gdy się tak drugi raz jako dziś przerzedzi,
Postrzeże Turczyn, że nie z nami w odpowiedzi,
Ale z tobą, o panie! co jednym aniołem
Tysiąc tysięcy bijesz nieprzyjaciół społem,
A jeżeli tak anioł na krew ludzką duży,
Toż człowiek, gdy mu anioł niewidomy służy.
W takowém nabożeństwie, z dzisiejszych obrotów
Skoro weszli Polacy do swoich namiotów,
Widziałbyś był pogańskich aż do uprzykrzenia
Łbów od ciał oderznionych, widział dla pierścienia
I kosztownych kamieni, albo drogich szmalców,
Niezmierną rzecz odciętych od swych ręku palców.
Cóż jedwabnych kaftanów, albo koszul szytych,
Albo cienkich bawełnic z zawojów rozwitych.
Srebrnych i złotych asper, które żołnierz świeży
Karakaszów w jedwabne nawszywał odzieży.
Taki zwyczaj u Turków z dawności, że dzięgi,
Jeśli nie ma teleju, wszywają w siermięgi:
Znak łakomstwa i z wielką rozstania się nędzą,
Że tak bardzo kochają, że tak złota szczędzą.