Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 271.jpeg

Ta strona została przepisana.

Jako się już wspomniało; więc nam z każdéj miary
Przegrać i wiecznie upaść życzy kocur stary.
Zwykłéj swojéj obłudy zarobione myto.
To gdy Osman uważy, jako z katalogu
Klnie niebo, ziemię, morze, złorzeczy i Bogu,
I kiedyby o dyable wiedział, tym impetem,
Pewnieby mu się z swoim oddał Mahometem.
Co się porwie z pościeli, to go on żal zmoże,
Że się znowu porzuci szalony na łoże;
To się z gruntu ubierze, to szablę i łuki
Wziąwszy na się, rozkaże wynosić buńczuki;
To znowu, jakoby mu kto podciął goleni,
Upada, mdleje i on pierwszy ferwor mieni.
Tak niekiedy Jugurta szalał na przemiany,
Zwadziwszy się nierównią z wielkiemi Rzymiany.
I Osman téż nakoniec, jakoby go siły
Z fortuną i rozumem cale opuściły,
Jakoby zarażony wielkim paraliżem
Padł, raz tylko przez trzy dni posilony ryżem,
I w swoim się najskrytszym zawarszy namiecie,
Czekał śmierci, niechcący żyć dłużéj na świecie.
Ale wezyr Huseim, skoro zginął basza
Karakasz, znowu serce upadłe podnasza;
Kto przegrał, on w tryumfie; jakby nie Polaki
Ale wszytkie giaury powyścinał w pniaki;
Że Karakasz szedł w wiecznéj Libityny doły,
Bo mu sroższy nad wszytkie był nieprzyjacioły.
Każe ciągnąć armatę, opanuje góry,
Jakoby rzekł: jeszcze nas nie zagrzebły kury;
Możem bez Karakasza bić się jeszcze z Lachy;
Grzmi cały dzień na próżne z wielkich dział postrachy;
Bo Chodkiewicz jego czcze zrozumiawszy grozy,
Nikomu się wychylić nie da za obozy.
Do tak lekkiéj uwagi już przyszli poganie,
Że naszy wojnę z niemi mieli za igranie.
Ten stan był podchocimskich naonczas turniei,
Gdy wieść przyjdzie z Kamieńca, że w jednéj kolei
Tysiąc wozów i więcéj, przypadszy zagonem,
Zagarnęli Tatarzy pospołu i z plonem.
Wszyscy nosy spuścili, bo ich tak głód ściągał,
Że już spieniem ostatniéj prawie dziurki siągał.
Toż z próżnego co żywo pochop mając ksieńca,