Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 272.jpeg

Ta strona została przepisana.

Bierze się dla żywności znowu do Kamieńca.
Ale chcą chorągwiami jeśliby z uboczy
Przypadła orda, żeby zajźreli jéj w oczy.
Dociekł czuły Chodkiewicz, że ich tu niemało,
Pominąwszy Kamieniec, daléj zamyślało,
Nie mający na Boga i na sławę względu,
Nie oprzéć się aż doma z onego zapędu:
Więc chociaż chory leżał, przez kotły tubalne
Każe wojska gromadzić w koło generalne.
Opuściwszy zielone u namiotu płoty,
Zbiera czoło w powagę przy buławie złotéj.
Nowy-to był cud wszytkim, że ich hetman woła,
Znać, iż nie bez przyczyny, do wielkiego koła.
Dopiéroż gdy się zbiorą, że już nużny w zdrowiu,
Podparszy się na drogiém Chodkiewicz wezgłowiu,
Poczeka uciszenia; toż nim słowo rzecze,
Smutne oko tam i sam żałośnie powlecze:
„Jakim durny poganin zawziął się uporem,
Gdy nas szablą nie może, chce ponękać morem,
Widzicie cne rycerstwo! ba, czujecie raczéj;
Bo drugim do ostatniéj przychodzi rozpaczy;
Pola mu nie masz z kim dać, gdy tak wiele koni
Wojsko nasze bez owsa, bez siana uroni.
Szturmów więcéj wytrzymać trudno pogotowiu,
I prochów i na kule nie mając ołowiu.
Zasługi zatrzymane, o królu gdzieś cicho,
Owo zgoła, ze wszech stron, jęło się nas licho.
Zima stoi nad głową i ta nas dogryzie,
Jeżeli nas jak gołych zastanie na zyzie.
Więc mamy-li wykradać ztąd się pojedynkiem,
Bisurmanom wydając królewicza szynkiem?
Czemuż nie kupą raczéj, nie w dobrym porządku
Idziemy? O tém słucham waszego rozsądku.“
To rzekszy, westchnie ciężko i na wszytkie strony
Pojźry, kęs przygniewniejszém, łacno postrzeżony,
Na co godzi tą mową; chciał doświadczyć, czyli
Wszyscy jego żołnierze skrzydła opuścili,
Czyli kilku wyrodków, nie koronnych synów
Tak bardzo do domowych tęskniło kominów.
Bo kto znał Chodkiewicza i jego roboty
Zawsze były dalekie od mowy oto téj.
Kiedy tak wszyscy stoją jako w zachwyceniu,
Bo wszytkim takie rzeczy były w podziwieniu,