Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 274.jpeg

Ta strona została przepisana.

O wczasie i ojczystéj miał pomyślać kniei!
Dom nie zając, nikomu pewnie nie uciecze,
Jeśli téż tu dni moich zegarek dociecze,
Nikędybym jako tu nie marł tak szczęśliwie:
Bo mnie Pan na zagonie zastanie przy żniwie.
Niech sto wisi chorągwi nad drugim w kościele,
Ze stem szumnych nagrobków; gdzie mi moja ściele
Cnota łoże, tam kości me doleżą całkiem;
Brednia malarz i z swojéj kitajki kawałkiem!
Każ w majdanie szubieńcę na przykład narodom
Postawić, niechaj wisi kto zamyśla do dom!“
To kiedy Lipski mówił, za szablę się trzymał,
A oczy mu szczery Mars iskrzył i rozdymał.
Jeszcze dobrze nie skończył, kiedy krzykną wszyscy,
I co daléj namiotu i co stali blizcy:
Że umrzéć na tym placu wszyscy wolą zgodnie,
Niźli kroku pogaństwu ustapić niegodnie!
Zgoda! niech każdy wisi kto myśli uciekać,
W ostatku gotowi go na przykład rozsiekać.
W tenże cel i Sajdaczny, w który mierzą naszy:
„Tedybyśmy dla trawy i dla szkapiéj paszy,
Dwu baszów najprzedniejszych, sto tysięcy gminu
Tureckiego zwaliwszy, tak wielkiego czynu
Odbiedz mieli? niech świadczy za mną moja cno ta,
Sameby nas do domów nie puściły wrota,
I do których, mieniąc się koronnemi syny,
Wzdychają niewieściuszy, gasłyby kominy.
O Kozaków najmniejsze staranie i piecza,
Pożywią ich sąsiedzi, hetman ubezpiecza.“
Tu weselszy Chodkiewicz bliżéj łóżka sprasza
Wojennéj rady, z którą kilką się słów znasza;
Toż do żołnierzów znowu, lecz już pocznie czerstwo:
„O moja krwi szlachetna! o zacne rycerstwo!
O nieodrodni wielkich rodziców synowie!
Niech mi Bóg, u którego w ręku moje zdrowie,
Będzie świadkiem, żebym był nie dożył wieczora,
Tak mnie gniecie do grobu moja starość chora;
Lecz skoro słyszę w uszy i widzę na oczy
Waszę gorliwość, zaraz serce we mnie skoczy,
Sił mi znacznie przybywa; wszytkie zmysły we mnie
Młodną i już mi się śmierć zaleca daremnie.
Niechże Bóg, który słowem może światy tworzyć,
Że wam serca, mnie zdrowia, raczył sam przysporzyć,