Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 276.jpeg

Ta strona została przepisana.

Ofiarują i ziszczą jednę ćwierć darowną.
Ale i w tém każdego upewniamy mocnie,
Že nie pójdą odwagi wasze bezowocnie,
Bo mając między sobą takiego uznawcę
Prac naszych, wrychle będziem miéć i chlebodawcę.
Jest królewicz, katalog u którego długi
W głowach leży, mający wszytkich nas zasługi;
Bogu oddać ostatek. Prochy i ołowie,
Już-to na naszéj będzie należało głowie“.
Tu ich z koła rozpuści, a Kosakowskiemu
Do Kamieńca po żywność każe iść samemu,
Dawszy mu Daniełowców i Woroniczowę
W kompanią chorągiew, więc królewiczowę
Piechotę; tysiąc wszytkich ludzi poszło zgoła
Osnuwszy się wozami, dla Ordy dokoła.
I szczęśliwie odprawił, i ochotą chyżą
Tę drogę, opatrzywszy wojsko znaczną spiżą,
Mikołaj Kosakowski i Fekiety drugi.
Ten na każdy dzień niemal takie czyniąc cugi,
Siła bydła brał Turkom, gdy zapadszy z tyłu,
Zbiegał ubezpieczonych i narzezał siłu;
Lecz i Tatarów bijał często, i sowity
Odbierał plon, ztąd sławny był i znamienity.
Kto idących do koła żołnierzów uważał,
Wszyscy byli struchleli, jakby ich porażał
Ostatni głód, jakby już opuściwszy skrzydła,
Saméj śmierci czekali, bez chleba, bez żydła;
A gdy nazad wracali, rzekłbyś, że z bankietu,
Pełni ochoty, pełni nowego impetu.
Jako pczoły robocze, gdy ich promień jary
Ciepłego ruszy słońca po swoje kanary
Sypa się z ula na świat; tak naszy zagrzani
Mową Chodkiewiczową, gdyby im pogani
Dziś pole stawić chcieli, wszytkichby na ranem
Śniadaniu całkiem zjedli pospołu z Osmanem.
Cicho siedzą Kozacy, aż skoro przytuli
Noc świat czarnemi skrzydły, w ośmiu się wysuli
Tysięcy ku téj stronie, gdzie się jeszcze dobrze
Nie rozgościł Karakasz, a już go po ziobrze
Namaca Lubomirski; czuli wozy całe,
Turki niepostrwagane, zaczém i ospałe,
I póki mogą, z oną tając się kradzieżą,
Śpiących pogan jak bydło przez gardziele rzeżą;