Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 304.jpeg

Ta strona została przepisana.

I u swych i u naszych przychodził do wzgardy;
Bo z któréj spadł nadzieje, naszy ją w też tropy
Chwycili, do większych dzieł biorący pochopy.
Gdy swoich sześciudziesiąt nie straciwszy więcéj,
Położyli na placu Turków ośm tysięcy. Czem kiedy się i młody hetman rozkomosi,
Zaraz konsyliarzów do rozmowy prosi.
Toż osiadszy chorego Władysława wieńcem,
Radzą się, co-by daléj czynić z tym szaleńcem.
Już ustał, już sił nie ma, już opala boki.
Tak morze kiedy tłucze cały dzień opoki,
Za każdym razem silne odnoszący wstręty,
Pędzi nazad odbite wspienione odmęty;
Aż skoro ona burza i wichry ustały,
Tylko że uszargane też góry, też skały,
I Osman niepotrzebną prezumpcyą durny,
Napuszony wściekłemi dotychczas wulturny
Niepowściągnionéj żądze, tłukł nasz obóz; ale
Bez skutku jego szturmy, jego były fale:
Bo skoro grom strasznych dział razem upadł z dymem,
Ten-że oboz, też szańce nasze pod Chocimem
Krwią pogańską kurzyły, że psi jako kłody
Świeżemi ztyli trupy, a ogniłe brody,
Miasto były konopi, z których nowéj fozy
Kręcili powroźnicy stryczki i powrozy.
Jakoż tak spowszedniały naszym one huki,
Że aż skoro pogańskie w swych wałach buńczuki
Ujźreli, toż dopiéro porzuciwszy pasza,
Do nich się pobierali, od kart do pałasza;
Zwłaszcza gdy kto miał pewną, a rzęsisto stało,
Tym bardziéj siekł, im go to bardziéj rozgniewało.
Ten zasię rad przerwaniu, który gonił resztą,
Za mu się z grą fortuna odmieni odeszłą:
Bowiem jako pogaństwo przegnali przez pole,
Do swéj się zaś zabawy wracali przy stole.
Więc się ich bić do końca podczaszemu chciało,
Cóż chociaż duch ochotny, kiedy słabe ciało?
Ludzi-ć jeszcze dostatek, acz i chorych wiele,
A zwłaszcza cudzoziemców, nie wstaje z pościele;
Koni jednak o małe, i ledwie część czwarta,
I to chudych szkaradnie, w obozie się warta;
Z strzelby żaden pożytek, o nierząd cudowny,
Bez prochu, bez ołowu na wojnie tak głównéj!