Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 337.jpeg

Ta strona została przepisana.

Na on twardy sylogizm Żórawiński krząknie,
Już mu z serca chybki gniew do języka siąga;
Ale go uważniejszy Sobieski zawściąga:
„Ani czas, ani miejsce, ani rzecz po temu,
Afektowi się — rzecze — przeciwić głupiemu.“
„Toż sam na on gruby tyr, skoro kęs odpocznie,
Skromnie Wołoszynowi odpowiedać pocznie.
„Za twym listem, Radule! Zieliński, a potem
Myśmy pod wezyrowym stanęli namiotem,
Żebyśmy się nie zdali płocho wzgardzać miru
Z przesłanego Wewelim od ciebie papieru,
Którego tém nas większa chwyciła otucha,
Żeś człowiek chrześcijański, że jednego ducha
Z nami tchniesz, choć-eś ciałem w bisurmańskiéj lidze;
Lecz nie będzie ryś ze psa nigdy jako widzę,
Gdy w téj z nami rozmowie, co poznać z słów dźwięku,
Nie masz szczerości: bowiem w sicie szukasz sęku;
To tu, to owdzie skoczysz i nie pośredniczy,
Jako miał być animusz, ale niewolniczy;
Kiedyć odpowiedamy na twoje zarzuty,
Choć dosyć nieuważne, uciekasz się ku téj
Racyéj, którą, jakoś sam powiedział o tóm,
Równo z zdrowiem i swoim kładziemy żywotem
I śmiész nam haracz wspomniéć! chociaż go to cienką
Niesłusznych upominków obłoczysz sukienką.
Z nas téj wojny przyczynę kładziesz z Ottomany,
Przez cecorską i przez on posiłek zesłany
Przeciwko Gaboremu od króla polskiego;
Aniśmy my do Wołoch słali Żółkiewskiego,
Szkoda nam go tak lekko na oczy wytykać,
Szkoda gdy nie masz na co, mój Radule! prztykać
To zgrzeszył, że Skindera do Wołoch uprzedził,
Żeby ten był z pogaństwem Polski nie nawiedził.
Że przegrał, nie on winien, Przypowieść to stara:
Jako pismo na śniegu tak wołoska wiara.
Że jego głowa wisi z kopijéj w Stambole,
I mybyśmy ich łbami mogli natknąć pole,
Mieliśmy ścierw Husejmów, mieli Karakasza,
Lecz daleka wspaniałość od dzikości nasza;
Zwierz dziki się nad człekiem nie pastwi po śmierci,
Każdy ze lwa zdechłego może naskuść sierci.
Alećby nieźle czasem przykąsić ozora,
Awo listy swojego masz antecessora,