Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 389.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

O panie miłosierny: wzdy jednego słowa
Nie mówiła do ciebie naimicka wdowa,
A tyś na jéj serdeczne łzy pojźrawszy i na
Sieroctwo: wskrzesił, oddał kochanego syna,
Nie rzewliwszy tam był płacz, niżeli dziś u mnie,
Który leję na smutnéj syna mego trumnie,
Dotkni-że się téż tych mar, dotkni a rzecz słowo,
Każ mi przywrócić dziecię śmierci, każ surowo.
Mijasz, ach mijasz, panie; i niesą do dołu
Serce z niém rodzicielskie: wzdyć okruszki z stołu
Dostają się szczeniętom! Cóż, gdyś nas za syny,
Przez słowo swe urodził: niechże okruszyny
Łaski twéj uporny Żyd gdzie pod stołem zbiera,
A syn z ręku twych chleba porcyą odbiera.
Ale ach! gorszy nad psa, gorszy jest nad Żyda
Marnotrawca, którego i ojciec się wstyda,
Bo psa niezawsze z izby pan jego wypędzi,
A ten jada w korycie z świniami żołędzi!


Peryod V.

O marne myśli, o nikczemne pieczy,
O jak wielkie nie błaźni ludzkie rzeczy
W téj śmiertelności, w téj krótkiéj podróży,
Gdzie co godzina, co minuta wróży,
Wróży kładąc się, jeżeli mu do dnia
Wstając do nocy nie zgaśnie pochodnia.
Nigdy nikt śmierci nie jest wolen szwanku,
Nie wiedząc, co ma oleju w kaganku,
Jako mu długie wymierzono knoty,
Wzdy nieskończone zaczyna roboty:
Ten łączy morza, rydlem równa góry,
Ten wielkim miastom grunty mierzy sznury,
Ten krwie pragnący całym trzęsie światem,
Gotując wojnę z strasznym aparatem,
Chce kłaść na cudzym swoje jarzmo karku,
Tego nie widząc, że już przy ogarku,
Że tymże rydlem, tąż ziemią przysuty,
Zgnije, nim dojdą skutku jego buty.
Sam był tak głupi ociec nieszczęśliwy;
O nie we wszytkież jednako oliwy
Lampy nalano; żem twéj, drogi synu,
Ufając dużéj młodości terminu,