Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 405.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Która tak gęste daje przez się brody,
Mniemałem głupi, że dojdę bez szkody,
Gdzie port każdemu jeszcze przed pieluchy
Na nowym świecie naznaczono suchy;
Ali dziś tonę z całą moją flotą,
Bo to nie żywot u mnie żyć sierotą.
W tobie-m żył, w tobie, drogi synu, tonę,
I choć nie wodę, lecz łzy piję słone;
Wiatry i żagle, wota i nadzieje,
Wszytko to morze łez moich zaleje.


Peryod XVI.

Wielkież ten świat ladaco i nie godzien, żeby
Zacz go miéć, tylko ciału temu od potrzeby
Jedna gospoda, karczma, popas i z noclegiem,
Gdzie człowiek kilkoletnim zmordowany biegiem
Zaśnie, i ono ciało, jako było w prochu,
Tak się zaś w proch w podziemnym rozsypuje lochu.
Nie każdego to potka, jako sobie życzy,
Ale jako napisze komu stanowniczy,
Wczesna albo niewczesna niech tylko nie kapie
A obrok choć w pół z ciężką znój pracą był szkapie,
Bo kto go ziarnem karmi, kto dobrze go tuczy,
Z trudnością go dosiędzie, z trudnością najuczy,
Często mu się narowi, wierzga, na kieł bierze,
I cóż potém robactwu przyczyniać wieczerze;
Ani go téż zaś nazbyt głodem trzeba wędzić,
Byle wcześnie mógł jeździec noclegu dopędzić.
Toć-to ciało jest koniem w nas rozumnéj dusze:
Na tym gdy wyznaczone stajanie przekłusze,
Wyjechawszy z noclegu, na wolnym popisie,
Weźmie zakład zawodu na niebie, jeśli się
Dobrze sprawi; jeśli nie, jako jéj śmierć rzekła,
Na ostatniéj pościeli pojedzie do piekła.
O jakiż to rzadki gość, raczéj go pielgrzymem
Nazwę, żeby tę karczmę, okopciałą dymem,
W jednym gnoju z gadziną, z bydłem w parsku, w smrodzie,
Chciał porzucić, o lepszéj wiedzący gospodzie,
Bo w królewskim pałacu, gdzie na wieki wieczne
Nie dadzą nocy postać promienie słoneczne,
Sami żyją królowie: precz bóle i prace,
Nie znają grzechu, żalu niebieskie pałace,