Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 413.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.



W dożywotniéj przyjaźni związek resztę domu,
Która mi zostawała od śmierci pogromu
Kochanego (nie dziw! bo jedyny był) syna,
Dałem ci smutny ociec, zacna podczaszyna!
Żebym serce, które żal cogodzinny płatał
Gorzéj od Prometego orła, tém załatał.
Anim się zawiódł, kiedy bez wszelkij przygany
Twoje cnoty przypadły plastrem do méj rany.
Wróciła mi się na świat w proch rozsuta w grobie,
Łez dożywotnich źródło, córka moja w tobie.
Wrócił starszy syn, który niemniéj duszę nęka
Na wojnie utracony, gdyś powiła wnęka.
Już-em oczy z przeszłych łez na przyszłe pociechy
Ocierał, aż mi znowu śmierć przebiła miechy.
Zepchnie z deski rozbita, nie dosyć jéj na tém,
Że mu nie da choć szczupłym dojść do brzegu batem,
Ostatnim dom i serce tryumfem zwycięża,
Mnie syna w młodym wieku, tobie wziąwszy męża.
Nie masz w tak srogim żalu prócz płaczu ochłody,
Nie masz nadziei żadnéj wetowania szkody.
Poszło wszytko, co było od natury, z dymem,
Nie masz nad mnie sieroty, uważywszy, czym-em
Był? a czym-em teraz jest? sądów bożych biczem
Straszliwie porażony, niczém przebóg! niczem;
Zginęło, co mi tylko zginąć mogło w ciele.
Ach! gdybyż można, z Jobem usiadszy w popiele,
Łzami zjątrzone żalu serdecznego strupy
Krajem ostréj na ulgę oskrobać skorupy!
To, co mam od fortuny, z żywota przydatkiem
Dałbym wszytko za dzieci, sumienie mi świadkiem,
Wszytko, co ludziom — złotem, u mnie już ołowiem.
W chlebie smaku nie czuję, nie cieszę się zdrowiem,
Ani mi szkoda przykra; to na serce sroże,