Póty jéj orzeł różne prowincje bierze.
Jako miarę przerosła i poszła w swą wolą,
Leda „kaknecy“ (?), leda jastrzębie ją zdolą;
Nie przybywa mu garła, owszem to wykrztusi
Wielką sromotą, co był nabrał w Prusiech, w Rusi.
Patrząc tylko nad to nic nie może być gorzej,
Że ten, który go żywił nos, odtąd umorzy.
Tak za niewinnych połebki,
Za cudze owe połetki,
Daj swoje teraz, nieboże,
Tać śmierć do nieba pomoże
Z tym przez kilkadziesiąt ćwierci
Bywszy, nie żałuj swych ćwierci.
Dwa grosza dają za garniec, dam tyle
Drugie, bym nad nim nie marszczył niemile.
Bezpieczne wdowy |
Same na akty. |
Miła wiosko, wdzięczne sady,
Lasy, stawy, bez zawady
Sąsiada dogryźliwego
I kredytora przykrego.