Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 440.jpeg

Ta strona została przepisana.

Jadę, aż ono woźny zawiązawszy oczy
Z każdéj kopy po snopku dla próby wywłoczy
I tęć to wyrwancyą arendarze zową,
Którą skoro gospodarz odprawi połową,
Prosi nas do obiadu, to wymawiam sobie,
Żeby broda z czupryną nie była na próbie.
Lecz patrząc, gdy gorzałkę przyjaciele piją,
Dość mnie — rzekę — odprawić jednę wyrwancyją,
Wiedźcie konie, nim mnie kto u stołu zasiędzie,
Bo jako widzę, że tu bez drugiéj nie będzie.
I zgadłem, bo daleko jeszcze do wieczora
Prowadzą cyrulika do onego dwora.

Koszty ogromne na pospolite ruszenie pod Gołąb.

Powiedali nam starzy gospodarze naszy
Że niczem prędzéj szczurków z domu nie wystraszy,
W którym się ta gadzina śpiąca rozpaskudzi,
Tylko gdy ich kołacząc w próżną beczkę budzi.
Więc jakim gospodarze płoszą z domu szczurki,
Takiego kształtu zażył król Michał na Turki.
Rozumiejąc, że ich tem z Podola wypłoszy.
Kazał kotły na czterech uczynić doboszy.
Nie większe pod Wieliczką w karbaryéj solą,
Bo jeden skórą ledwie oszyje bawolą,
Każdy z nich osobnego potrzebował wozu,
Jak z Warszawy pod Gołąb ruszy do obozu,
Gdzie dał pospolitemu ruszeniu „randewo“
Wyciosawszy na pałki jaworowe drzewo.
Pewnie tak srogich bębnów przestraszony echem,
Uciekłby był poganin z Kamieńca przed Lechem,
Rozumiejąc, że tyleż serca, tyleż ma sił,
Aleć Broniowski krwią swą ochoty przygasił.
Więc złożywszy w Warszawie one sądy walne,
Dawszy haracz poganom, w mozery tubalne
Uderzą, ale, że wiatr mroźny począł dmuchać,
Nie dały się rycerstwu cnemu długo słuchać.
Osadziwszy Hanenka bowiem dla rokoszu
Przy boku pańskim, sami, którego w Mazoszu
I dziś pełno z jassyrem, rzekłbyś od Dunaju,
Pośpieszą się do domu z lubelskiego kraju.
Stanęło potém w radzie, żeby kotły one
Przy Jagiełłowych mieczach były powieszone.
Lecz kiedy przyszło mury łamać do archiwu,