Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

było, tak jest i tak będzie. I my przed laty broiliśmy tak samo.
— Hrabia Wilhelm obiecywał mojej córce że się z nią ożeni — odparł Ciarkowski; a pomimo powagi jaką sobie nadać usiłował, słowa te zaledwie zdołały przejść mu przez gardło.
Tu już hrabia wytrzymać nie mógł, i na tak potworną myśl przewrócił głowę na poręcz fotela, i parsknął śmiechem w oczy ex-kamerdynera.
— Tak, takto się zawsze mówi i obiecuje — wyrzekł w końcu nie mogąc uspokoić od razu swej wesołości; tak samo jak się podpisuje na listach „najniższy sługa“. Tego przecież nikt nie bierze na serjo.
— Moja córka uwierzyła temu — mówił ciągle jednako Ciarkowski.
Komedja zaczynała być nazbyt zabawną. Hrabia śmiał się ciągle; to co słyszał wydawało mu się tak pocieszne, iż stłumiło wszystkie inne względy. Śmiał się niepomny na przeszłość i przyszłość — śmiał się z całego serca. Ciarkowski patrzał na niego z nieopisanym wyrazem zjadliwej nienawiści.
— Tak — wyrzekł stłumionym głosem — zhańbić biednego, przyprowadzić go do upadku i rozpaczy, to dla panów tylko śmiech i zabawka. Ale czasy cierpliwości i pokory minęły niepowrotnie; dzisiaj poniżony poczuł swoją siłę, otrząsa z siebie wiekowe jarzmo. Pamiętaj pan o tem panie hrabio!