Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak jest — wyrzekł — prawda często wychodzi na jaw; zwykle jednak nie wówczas gdy umiejętna a potężna ręka trzyma ją w ukryciu. A zresztą czas, to wyraz względny bardzo. Pomiędzy mną a hrabią Feliksem czas nie rozstrzygnął jeszcze.
To spokojne przeświadczenie Kiljana, jego rozumowania beznamiętne, niecierpliwiły wyraźnie prawnika; spodziewał się snać czegoś innego. Musiano też obiecać mu wiele za spełnienie podjętej missji, bo niezrażony pogardliwem prawie obejściem się Kiljana, mówił dalej.
— Nie wiem czy panu wiadome są okoliczności w jakich znajduje się hrabia Feliks. Żeni syna z księżniczką Stefanją S., i chciałby przy tej sposobności zabezpieczyć przyszłość młodej pary od jakichbądż zajść i nieporozumień. I dla tego jedynie chciałby mieć od pana zrzeczenie się wszystkich roszczeń, chociaż uważa je za bezzasadne i niemożliwe.
— Dziwi mnie bardzo, iż hrabia jest tak przezornym, że aż lęka się rzeczy niemożliwych.
Ta chłodna, szydercza uwaga przywiodła prawnika do ostateczności.
— Wiadomo panu przecież — wyrzekł szorstko — że w nieuczciwych rękach wszystko może posłużyć do prawnego sporu.
— Więc to w przewidywaniu mniemanej nieuczciwości mojej hrabia żąda, bym za pieniądze zaparł