Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/273

Ta strona została uwierzytelniona.

był podzielić się straszną troską, z nią jedną mógłby był mówić na szczere; ale siostra odtrącona dawniej przez niego, dziś zdała się zapominać że on był jej bratem.
To też w koło ich domu tworzyć się zaczęła powoli ta wielka próżnia, jaką zwykle świat otacza tych którym się powodzić przestało, których dotyka jakiebądż nieszczęście, a szczególniej majątkowa katastrofa. Satelity krążące wkoło ognisk zbytku i wystawy, zaczynają sobie pocichu szukać nowych słońc. To też Horeccy coraz bardziej byli osamotnieni. Śmierć hrabiego stała się hasłem rozsypki dla tłumu pasożytów, otaczających ich zwykle, a wizyty żałobne jakie odbierała hrabina, ograniczały się do najściślejszej przyzwoitości. Wszyscy nie wiedząc jak zapełnić godziny oddawane dawniej światowemu życiu, spotykali się w opustoszałym domu, wśród niepokoju ciążącego nad nimi jak atmosfera przedburzna nasycona elektrycznością. Wilhelm szczególniej błąkał się jak opętany po pałacu i ogrodzie, napróżno szukając miejsca gdzieby mu troska choć na chwilę wypocząć dała. Wiosna rozwijała pączki drzew i pierwsze kwiaty wśród trawników, ale on nie zwracał na to uwagi. Cierpienia jego nie były z tych, które widok natury łagodzi i uspakaja; gnany niepokojem wewnętrznym, przebiegał gorączkowym krokiem te ciche cieniste ulice — aż zastał Amelją na ławce marmurowej, ulubio-