Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/282

Ta strona została uwierzytelniona.

Cecylja w tej stanowczej chwili nie okazała mniej męztwa od niego, zrozumiała że w jej ręku jest życie męża. Szybka jak strzała puściła się nieznanemi ulicami ogrodu, do którego Kiljan otworzył jej drogę. On oparł się plecami o parkan, za jedyną broń mając deskę wyrwaną.
Trzech napastników było już przy nim. Szczęściem, żaden z nich nie pomyślał o gonieniu Cecylji, ale wszyscy razem rzucili się na Kiljana. Sprawa łatwą nie była; mieli do czynienia z człowiekiem, którego siłę podwajała krew zimna. Bronił się deską, odpierając razy tak dzielnie, że wkrótce jeden z napastników ugodzony w głowę leżał bezprzytomny na ziemi. Wówczas trwoga ogarnęła morderców, którzy spodziewali się zajść go z nienacka z kobietą, utrudniającą mu obronę; razy ich osłabły, gdy nagle głosy i kroki szybkie dały się słyszeć od strony miasta. Tamci nie czekali dłużej, i zostawiając zemdlonego towarzysza uciekli ku nadbrzeżu.
Z tej zuchwałej napaści Kiljan wyszedł zwycięzko; rozchwiała się ostatnia nadzieja hrabiego Wilhelma, a jeden z siepaczów jego był w ręku sprawiedliwości.
Nazajutrz przypadła sprawa Horeckich, salę sądową napełniał tłum ciekawych. Wprawdzie byłato dopiero pierwsza instancja, ale ważność fortuny o którą spór się toczył, mecenasi przemawia-