Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

koszy? dla człowieka co je zaznać umie, cóż znaczą zewnętrzne okoliczności? Wszak szczęścia nie daje ani położenie, ani fakt żaden; ale zdolność użycia, idea którą do każdej rzeczy przywiązujemy.
Mógł mówić długo. Cecylja słuchała go chciwie, zawieszając swe jasne spojrzenie na jego oczach promiennych przekonaniem, jak gdyby piła spragniona pogodną mądrość słów jego. Poraz pierwszy przemawiano do niej w ten sposób; pod wpływem tych wyrazów budziły się w niej myśli, instynkta zmieniały w przekonania.
— Mów pan jeszcze — zawołała gdy zamilkł — twoje słowa dają siłę i pokój.
Uśmiechnął się pogodnie, wesoło prawie.
— Więc, spytał, przyznajesz mi pani słuszność, zawierzysz radom moim? jestem wiele starszy od ciebie panno Cecyljo, wiekiem i doświadczeniem.
— O wierzę panu — zawołała.
— Masz pani słuszność — odparł poważnie — dotąd niezawiodłem nigdy nikogo.
Przez chwilę zdawał się zapominać o niej, myśl jego biegła w przeszłość; ale to trwało krótko.
— Więc naprzód — dodał żartobliwie — wracając do realnych warunków życia, musisz się pani zupełnie poddać władzy mojej.
Promień wesela nadawał nowy urok jego wyrazistej twarzy. Cecylja zapominając o wszystkiem, mu-