Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.

ta nie musiała być uciążliwą, bo wyraz twarzy pozostał swobodny, a czasem uśmiech dziwnej słodyczy wybiegał na jej usta, jakby wiodła jakąś tajemniczą rozmowę z samą sobą, jakby unosiły się wkoło niej złote sny młodości i opromieniały aureolą marzenia zajęcia codziennego życia.
W dwudziestym roku życia tak prędko przerzucić się można od rozpaczy do szczęścia! Łzy nie zostawiają jeszcze śladu w myśli ni bruzd na twarzy; życie wre i kipi, serce ufa tak łatwo, a przyszłość miga tęczowemi barwami wysnutemi z bogactw własnej piersi, i na przekor wszystkiemu. W tej chwili Cecylja była szczęśliwą tem szczęściem niezależnem od ludzi i okoliczności, tem wewnętrznem szczęściem, które przez wielkie prawo harmonji i równowagi odezwać się tylko może w całej potędze w piersi wydziedziczonych świata tego, w piersi tych, których życie jest ciężkie a sumienie czyste.

∗             ∗

W jednym z dworków na Marszałkowskiej ulicy, w mieszkaniu od frontu, znajdowały się dwie osoby: podżyły mężczyzna i młoda dziewczyna. Mieszkanie było dość obszerne i wygodne, chociaż na pierwszy rzut oka określić było trudno klassę i zamożność zamieszkujących je osób. Były tam sprzęty zbytkowe silące się na pewną pokaźność, razem