Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.

Milczał długo, a gdy przemówił, głos jego był drżący i łagodny jak szept miłości.
— Posłuchaj pani i osądź sama, co z tej przeszłości mogło pozostać mi w sercu; otworzę ci głąb piersi mojej spustoszonej przez wszystkie zawody, jakich człowiek doświadczyć może, a jednak bijącej zawsze jednakiem tętnem. Ja nie chcę by przeszłość moja chowała ci jakąbądź tajemnicę, bo ciebie kocham Cecyljo, całą potęgą istoty mojej.
Ręka którą trzymał ścisnęła jego rękę, wzrok dziewczyny zatonął w jego oczach z zachwytem niepokalanej miłości — i to było całą jej odpowiedzią.
On nie potrzebował pytać o więcej; oboje rozumieli się oddawna. A jednak w tej uroczystej godzinie, gdy serca i życia tych dwojga wzgardzonych łączyły się świętym węzłem; gdy te dwie dłonie bez skazy zespoliły się uściskiem, w duchach ich zapaliła się jasność tak czysta, tak wielka, że wszystko dawne zagasło w niej na zawsze. Od tej chwili zjednoczeni wszechwładną potęgą uczucia, zbrojni ufnością bez granic i wiarą wzajemną, wsparci jedno na drugiem, spojrzeli zgóry na nędze życia, odetchnęli pełną piersią rajską atmosferą szczęścia, i zapanowali nad marnemi warunkami świata całą siłą ludzi, co doszli do celów przeznaczeń swoich, i pełnego rozwicia wszystkich władz duchowych.