Strona:PL Wells - Kraina ślepców (zbiór).pdf/13

Ta strona została uwierzytelniona.

mur skalny. Gardziel górska ciągnęła się między temi ścianami z zachodu na wschód; w tej chwili pełna była blasku wschodzącego słońca, które zalewało światłem wysoką górę, zamykającą ujście doliny. Za Nunezem widniało urwisko i przepaść. Jedna z rozpadlin tworzyła komin, o ścianach, ociekających roztajałym śniegiem, którędy z wielką trudnością można się było spuścić wdół. Zejście okazało się łatwiejsze, niż przypuszczał; wkrótce stanął na niższej, równie pustej platformie skalnej, zjechał wdół po piargach i stanął na zboczu, porośniętem drzewami. Zastanowiwszy się chwilę, poszedł w kierunku najbardziej wzniesionej części doliny, gdyż zdaleka dojrzał coś nakształt kamiennych siedzib ludzkich niezwykłego kształtu.
Posuwał się naprzód niezmiernie powoli; wkrótce słońce przestało oświecać dolinę, ptaki ucichły, powietrze ochłodło i uczyniła się ciemność zupełna. Odległa dolina i domostwa ludzkie stały się przez to jeszcze bardziej ponętne. Nunez znajdował się wciąż na pochyłości, ale pomiędzy skałami zauważył — był to człowiek spostrzegawczy — nieznany mu dotychczas rodzaj paproci, wychylającej z rozpadlin liście, nakształt chciwych, zielonych rąk. Wyrwał kilka łodyg, pożuł — i to go wzmocniło.
Około południa spuścił się nareszcie w dolinę, zalaną słońcem. Był wyczerpany i spragniony; siadł więc w cieniu skały, napełnił swą manierkę wodą ze strumienia i wypił ją do dna. Odpoczywał przez czas dłuższy, zanim ruszył w drogę ku domostwom.
Siedziby te wydawały mu się bardzo dziwne, a kiedy się baczniej przyjrzał, to spostrzegł, że cała dolina wygląda szczególnie i niezwykle. Powierzchnia jej była pokryta wspaniałemi, bujnemi łąkami o przepięknych kwiatach. Łąki te, umiejętnie nawodnione, świadczyły o systematycznej kul-