Strona:PL Wells - Kraina ślepców (zbiór).pdf/134

Ta strona została uwierzytelniona.

ni. Patrzył na ruchy Claytona z ogromnem zaciekawieniem.
— Nieźle — nieźle — zawołał, kiedy ten skończył. — Doskonale pan to robi, panie Clayton. Brakuje tylko jednego szczegółu.
— Wiem — rzekł Clayton. — Mogę nawet panu powiedzieć — jakiego.
— No?
— Tego — odparł Clayton, skręcając i wyrzucając naprzód dłonie.
— Tak.
— Właśnie tego ruchu on zapomniał. Ale jakim sposobem pan...?
— Nie rozumiem większej części pańskiej historji, a głównie, skąd ona przyszła panu do głowy — odrzekł Sanderson. — Ale te ruchy — znam. — Zamyślił się. — Jest to serja gestów, związanych z jedną z gałęzi Eroterycznej Masonerii... Najwidoczniej pan je znał... Bo inaczej — jak? Zastanowił się znowu.
— Sądzę, że mogę panu pokazać właściwy sposób wykonania tego ruchu. Ostatecznie, jeżeli pan potrafi, to dobrze, a nie, to jeszcze lepiej.
— Umiem tylko tyle, ile mnie nauczył mój duch — zapewnił Clayton.
— Otóż, rzecz się przedstawia tak — rzekł Sanderson, kładąc ostrożnie fajkę na kominku. Poczem wykonał kilka szybkich ruchów rękami.
— Tak? — zapytał Clayton, naśladując go.
— Tak właśnie — odrzekł Sanderson, biorąc zpowrotem fajkę.
— No, teraz będę mógł przerobić poprawnie całą serję — rzekł Clayton.
Stanął przed gasnącym ogniem i uśmiechnął się do nas; dojrzałem jednak pewne wahanie w tym uśmiechu.
— Jeżeli zacznę...