Strona:PL Wells - Kraina ślepców (zbiór).pdf/142

Ta strona została uwierzytelniona.

go w ciemnościach, nie rozjaśnionych nawet słabem żarzeniem się gasnącego knota.
Przez chwilę mister Fotheringay siedział w ciemnościach nieruchomo.
...Niema gadania, stało się — pomyślał. — Ale, jak to wytłumaczyć, nie mam pojęcia.
Westchnął posępnie i począł szukać zapałek w kieszeniach. Nie znalazł ani jednej, więc, pomacawszy jeszcze bezskutecznie blat stolika, pomyślał:
...Debrzeby było mieć zapałkę.
Poszukawszy jeszcze w marynarce i nic nie znalazłszy, wpadł na myśl, że cuda są możliwe nawet z zapałkami, więc powiedział:
...Niech będzie w mojej ręce zapałka!
I odrazu poczuł lekki przedmiot, spadający mu na dłoń, a palce jego pochwyciły żądaną zapałkę.
Nie udawało się jednak jej zapalić; zrozumiał, że była to zapałka fosforowa. Rzucił ją, ale nagle przyszło mu na myśl, że mógłby ją zapalić swoją wolą. Uczynił tak i ujrzał, że zapałka pali się w samym środku serwetki, pokrywającej tualetę. Zgasił ją ze złością. Mister Fotheringay począł coraz szerzej rozumieć własne możliwości, kazał więc natychmiast świecy umieścić się w lichtarzu.
— Tak! A teraz pal się! — powiedział.
Kiedy świeca zapłonęła, w środku serwety ukazała się czarna, wypalona dziura z wijącą się jeszcze wąską strużką dymu. Przez pewien czas cudotwórca to patrzył na mały płomyk, to rozglądał się dookoła, aż wreszcie zobaczył w zwierciadle swoje własne, wytrzeszczone oczy. Począł więc rozmawiać z sobą w milczeniu.
— Co tam słychać z cudami? — spytał się wreszcie swojego odbicia.
Dalsze rozmyślania mistra Fotheringay’a były mętne, choć nieskomplikowane. Jak mu się zda-