Strona:PL Wells - Kraina ślepców (zbiór).pdf/36

Ta strona została uwierzytelniona.

W ciągu tygodnia, poprzedzającego operację, która go miała dźwignąć ze stanu zależności i służalstwa do rzędu wolnych obywateli Krainy Ślepców, Nunez nie zaznał snu.
Podczas gorących, słonecznych godzin, gdy wszyscy spali bez troski, siedział, rozmyślając, albo włóczył się bez celu, ważąc w myślach okropny dylemat. Dał już odpowiedź, wyraził zgodę, a jednak nie był pewien! Upłynęła wreszcie ostatnia noc pracy, słońce wypłynęło, wspaniałe, ponad złotemi wierzchołkami gór i rozpoczął się dla Nuneza ostatni dzień jego widzenia.
Rozmawiał parę chwil z Mediną-Sarote, nim udała się na spoczynek.
— Jutro — powiedział — nie będę już więcej widział.
— Najdroższy! — odrzekła, ściskając go mocno za ręce. — Nie będziesz prawie wcale cierpiał — dodała. — Zniesiesz to, wytrzymasz dla mnie, najukochańszy. Jeżeli serce i życie kobiety mogą wynagrodzić poświęcenie, ja ci twoje wynagrodzę. Mój najdroższy, ja ci to wynagrodzę.
Pełen był litości dla niej i dla siebie.
Pochwycił dziewczynę w ramiona, pocałował w usta i ostatni raz patrzył na jej słodką twarzyczkę.
— Żegnaj! — wyszeptał na ten, tak drogi widok. — Żegnaj!
Potem w milczeniu odwrócił się od Mediny.
Słyszała jego oddalające się kroki, a było coś w ich rytmie, co pobudziło ją do gorzkiego płaczu.
Nunez chciał pójść gdzieś daleko, gdzie mógłby popatrzeć na bujne łąki, całe w narcyzach, i tam pozostać aż do godziny swojej ofiary; idąc tak przed siebie, podniósł oczy i zobaczył poranek, poranek, schodzący z gór, jak anioł w złotej zbroi.
W obliczu tej światłości wydało mu się, że on