Strona:PL Wells - Kraina ślepców (zbiór).pdf/43

Ta strona została uwierzytelniona.

większe! To jest dzikie! Będziemy musieli, jak małpy, iskać się i tępić owady. Ba, kiedy one poprostu pożerają okolicę.
Nagle wybuchnął gniewem.
— Niech pan sobie wyobrazi, że wynikają jakieś zatargi z Europą. A ja jestem tutaj — wkrótce będziemy powyżej Rio Negro — i moja armata śniedzieje nieużytecznie w tym przeklętym kraju.
Poklepał swoje kolano i zamyślił się.
— Ci ludzie, stamtąd, gdzieśmy tańczyli, zwiali wszyscy, co do nogi. Porzucili cały swój dobytek. Pewnego dnia mrówki napadły na ich domy. Wszyscy musieli się wynieść. Wiadome rzeczy, kiedy nadchodzą mrówki, trzeba brać nogi za pas i zostawić dom na łasce Bożej. Gdyby kto został, pożarłyby go, jak nic. Niech pan słucha! Zazwyczaj, potem mrówki odchodzą; mówi się: — „Mrówki przeszły“. — Tymczasem tutaj... mrówki nie przeszły. Spróbowali wrócić do domu — syn najpierw. Mrówki napadły jego.
— Oblazły go?
— Pogryzły. Więc wybiegł pędem z domu i wrzeszczał. Przebiegł przed wszystkimi — i buch do rzeki. Rozumie pan? Skoczył do rzeki i zatopił mrówki. Tak.
Gerilleau umilkł, spojrzał na Holroyda swemi omdlewającemi oczyma i poklepał jego kolano.
— Tejże nocy umarł, zupełnie, jakby go ugryzł wąż.
— Te mrówki jadowite?
— Kto wie? — Gerilleau wzruszył ramionami. — Możliwe, że go jakoś okropnie pogryzły. Wstąpiłem do marynarki poto, żeby walczyć z ludźmi. Takie mrówki, to sobie przychodzą i odchodzą. To nie jest zajęcie dla mnie.