Strona:PL Wells - Kraina ślepców (zbiór).pdf/48

Ta strona została uwierzytelniona.

metrów; począł też z rosnącem zainteresowaniem przypatrywać się brzegom. Co chwila wychodził na pokład i przyglądał się okolicy. Nie widać jednak było nigdzie śladów ludzkich z wyjątkiem ruin jakiegoś domu i pozieleniałej fasady dawno opuszczonego klasztoru w Maju; gałęzie drzewa wyzierały z otwartego okna, a kręte liany wiły się dokoła pustych drzwi. Całe gromady dziwacznych, żółtych motyli, o półprzeźroczystych skrzydłach, pokazały się tego ranka; wiele z nich opadło na pokład i można je było łapać rękami. Około południa „Benjamin Constant“ napotkał opuszczoną „cubertę“.
Nie wydawała się, zresztą, pustą na pierwszy rzut oka; oba jej żagle wisiały luźno w spokojnem popołudniowem powietrzu, a na pokładzie widniała postać siedzącego człowieka.
Inna postać zdawała się spać, z twarzą, opartą o wydłużony pomost, biegnący przez środek łodzi.
Na widok chwiejącego się steru i kierunku łodzi, dążącej bezwładnie z prądem rzeki, który spychał ją wprost na kanonierkę, marynarze zrozumieli że dzieje się tam coś niedobrego. Gerilleau przyglądał się „cubercie“ przez lornetę — i uwagę jego zwróciła dziwna barwa twarzy siedzącego człowieka: twarz jego była czerwona, bez nosa, a postać skurczona raczej, niż siedząca. Im dłużej kapitan patrzył, tem trudniejszy do zniesienia był dla niego ten widok, ale nie mógł zdecydować się, aby odjąć lornetę od oczu.
Uczynił to wreszcie, poczem postąpił parę kroków, wołając Holroyda, Następnie zawrócił, aby przyholować „cubertę“. Holował ją tak długo, aż przybliżyła się zupełnie. Widać było dokładnie jej nazwę: „Santa Rosa“.
Kiedy podpłynęła już całkiem blisko, szarpnęła