Germana przerwała mu:
— Nie staraj się pan w błąd mnie wprowadzić — rzekła — i obudzić we mnie zwodniczą nadzieję. Ja panu nie uwierzę... Śmierć zbliża się, czuję to... Odpowiedz mi pan... Kiedy spocznę w trumnie, jaki los czeka sierotę? Czy prawa naszego kraju dadzą jej opiekę?
— Ale zanim się odwoływać do tych praw — zauważył doktór — czy nie można zażądać opieki od ojca?
Umierająca jęknęła:
— Moje dziecko nie ma ojca — wyjąkała, zasłaniając twarz wychudłemi rękoma.
— Więc to jest dziecko naturalne?
— Tak, córka nędznika, który mnie oszukał, zdradził, opuściwszy podle.
Po chwili milczenia, doktór zagadnął.
— Ale pani masz rodzinę?
— Kiedy zostałam uwiedzioną — odpowiedziała Germana — miałam już tylko matkę... Matkę, którą opuściłam dla mego uwodziciela... Od tego czasu jej nie widziałam... Kto wie, czy biedne matczysko przeżyło mój błąd? O! smutna ta moja historya.. tak, panie doktorze.
Wybuchła płaczem.
— Uspokój się, biedne moje dziecko — wyrzekł doktór, biorąc ją za dłonie — poszukajmy sposobu, ażeby spodziewać się mniej ponurej przyszłości. Nie wiesz, czy