Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/274

Ta strona została przepisana.

— Oto, co powinno zamykać bramę przy parkanie — rzekł do Daniela, kładąc przedmioty przed jego oczyma. — Łańcuch i kłódka wisiały jeszcze u bramy... Spróbowałem klucza, pasuje wybornie. Kłódka nie została oderwaną i tylko użyto dorobionego klucza.
Daniel przekonał się trafnie, potem zapytał:
— A czyś pan spróbował klucza do bramy od podwórza?
— Tak; panie sędzio. Ale nic nie mogę stanowczego powiedzieć, gdyż płomienie strawiły żelaztwo.
— Czy pan masz jeszcze co do powiedzenia? — zapytał go pan Savanne.
— Tak, panie sędzio. Są nie dwie ofiary, lecz trzy — odpowiedział Berthout.
— Trzy ofiary?
— Tak, zginął w ogniu i parobek, który spał w stajni fabrycznej.
— Zkąd pan o tem wiesz?
— Wszyscy robotnicy mówią o tem.
— Trzeba to będzie sprawdzić jeszcze w zgliszczach — odrzekł Daniel.
I spojrzawszy na zegar, dodał:
— Godzina szósta, panowie. Za półtory godziny dopiero się rozwidni.!. Ja nie opuszczę fabryki, ale ci, których powołują interesy dokądindziej, nie są obowiązani dotrzymywać mi towarzystwa... Dziękuję panu merowi za użyteczne objaśnienia, których mi udzielił... Pana komisarza policyi proszę o zredagowanie protokółu i o przygotowanie mi go na godzinę ósmą.