Daniel odprowadził prokuratora do dorożki.
Na widowni pożaru sikawki wciąż jeszcze były czynne — ludzie zmęczeni chwiali się na nogach.
Pan Savanne wyjął z portmonetki banknot stufrankowy i rzekł do naczelnika policyi.
— Racz pan oddać te pieniądze brandmajstrowi, niech je podzieli wśród strażaków, a potem niech mi pan przyśle swego inspektora Berthauta.
Daniel głęboko się zamyślił nad niespodziewanem nieszczęściem.
Myślał o Ryszardzie Verniere, o jego córce, jak również i o Robercie, bracie przemysłowca.
Inspektor Berthaut i naczelnik policyi wyrwali Daniela z zadumy.
Berthaut wyszedł po chwili, dla dania rozkazów podwładnym agentom, ażeby zbierali wiadomości w okolicy.
Daniel pozostał sam z naczelnikiem policyi.
— Zna doskonale pańską przenikliwość — rzekł do niego. — Powiedz mi więc pan szczerze, co myślisz o tej sprawie?
— Szczerze mówiąc, tylko same ciemności. Brak nam wszelkich wskazówek... Oby Bóg pozwolił Weronice Sollier odzyskać mowę, bo ona mogłaby nam dać nić przewodnią... Zeznanie kasyera, jakkolwiek zapewne mniej doniosłe, może nam też dopomódz.