— Zobaczycie ją państwo dziś w wieczór, jeżeli raczycie być u nas na obiedzie — odpowiedział Daniel.
— Z ochotą przyjmujemy — rzekła Aurelia — będę szczęśliwą z ucałowania drogiego dziecka przed moim wyjazdem.
— Pani wyjeżdża? — zawołał pan Savanne.
— Tylko na dwa dni, a Robert wytłomaczy panu cel mej krótkiej podróży.
Robert zabrał głos, a. czytelnicy wiedzą już, co miał powiedzieć.
Daniel słuchał go z głębokiem wzruszeniem i nie mógł powstrzymać łez rozczulenia, kiedy się dowiedział, jaki udział będzie mieć w spółce córka Ryszarda.
Wstał i uścisnął ręce pani Verniere.
— To wielkie, co pani czynisz — rzekł głosem drżącym. — To godne takiego serca jak pani.
Potem, zwracając się do Roberta, dodał:
— Nie trzeba tracić chwili czasu. Jutro niedziela, więc nie pójdę wcale do sądu. Chcę pan, ażebyśmy razem obejrzeli place, na których wznosiła się spalona fabryka? Jednocześnie zapoznam pana z kasyerem i głównym majstrem pańskiego biednego brata... panami: Prieurem i Klaudyuszem Grivot, ludźmi uczciwymi i oddanymi... Oni pana objaśnią, jakie umowy były zawarte przez Ryszarda z rządem i osobami prywatnemi.
— Chciałem pana o to prosić.
— Czy zna pan w Paryżu budowniczego, któremuby pan mógł powierzyć roboty około odbudowy?
— Nie.
— To panu polecę godnego zaufania.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/420
Ta strona została przepisana.