Strona:PL Zdzisław Kozietulski - O granicy pojęć ludzkich.pdf/8

Ta strona została uwierzytelniona.

Choné słusznie twierdzi, nie możemy sobie wcale przedstawić najdrobniejszéj nawet przestrzeni, któraby daléj na drobniejsze jeszcze części w myśli naszéj podzieloną być nie mogła. Takie twierdzenie poważnego myśliciela-materyalisty rozumiemy; ale z pewném niedowierzaniem czytamy zbyt zadufane w siebie powierzchowne opinie naszych materyalistów, pokutujących w prasie codziennéj i tygodniowéj. Takie echo zagranicznego materyalizmu śmielsze od oryginałów, znajdujemy między innemi w tych słowach: „Weźmy np. ziarno zboża, organizm żyjący, zdolny do rozmnażania się; włóżmy je do naczynia, gdzie będzie pozbawione ciepła i wilgoci, a zachowa się ono tam nienaruszone przez całe wieki, żaden ze składających go atomów nie okaże najlżejszego ruchu. Ale postawmy je śród warunków niezbędnych dla jego rozwoju, a życie nie omieszka się w niém objawić. Podobnież rzecz się ma z reakcyami chemicznemi, oraz ze zjawiskami fizycznémi i fizyologicznémi: żelazo do utlenienia się potrzebuje obecności powietrza, krystalizacya chlorku sodu może się odbywać tylko w płynie nasyconym i w oznaczonéj temperaturze; mózg nasz wytwarza myśl i wolę wśród koniecznych dla niego warunków utleniania się składających go organicznych związków, ciepła i t. p.“ (Patrz tygodnik „Prawda“ r. 1883, nr. 1 i 2). Podług opinii monistów należy powyższą opinią w ten sposób rozumieć: myśl jest takim produktem mózgu, jakim jest rdza w stosunku do żelaza, a życie organiczne nie zawiera w sobie, podług tego zdania więcéj tajemnic jak krystalizacya chlorku sodu. Albo gdy w inném miejscu tegoż pisma przy dalszém rozwijaniu teoryi d-ra Choné, podano: „Co nam kto chce mówić o prawach specyalnych i życiowości wyłącznéj, gdy ze stosu, na który rzucimy bez ładu świecidełka, perły, kwiaty, owady i człowieka, nie pozostanie nic więcéj nad dymiącą się kupę, w któréj popioły wszystkich tych istot będą zmięszane nie do odróżnienia. Rzućcie ten popiół w kąt ogrodu, a każda korona kwiatowa zawierać będzie cząstki tych istot, które wydawały się tak różnemi.“
Dla wielu niedojrzałych umysłów zdają się to być dowody przekonywające, każdy kandydat na reformatora ludzkości gotów uwierzyć, że szczątki człowieka w całém tego słowa znaczeniu, t. j. cząstki ciała i jego inteligencyi, zdolne są przemienić się w korony kwiatowe, z których wystrzelić musi owoc postępu, promień zdolny oświecić całą ludzkość, siła popychająca całą bryłę świata na nowe cywilizacyi tory.
Dla czegóż jednak tak wielka liczba ludzi równie światłych, usposobionych równie gruntownie a może i gruntowniéj do kompetentnego sądu o tych rzeczach, nie może się dotychczas pogodzić z temi opiniami? Czyż ten cały a wielki zastęp prawdziwych apostołów gruntownéj nauki, jest zbiorem inwalidów nie tylko cywilnych, ale i naukowych, dla których wśród najdotkliwszych doświadczeń życiowych nie było ani odrobiny zdrowego umysłu, ani źdźbła trzeźwéj, jasnéj obserwacyi?
Kto ma racyą: czy materyaliści, nie widzący nic we wszechświe-