Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/128

Ta strona została przepisana.

By ci rozkoszne podesłać łoże;
To rój gwiazd śnieżnych, wirowym ruchem
W takie cię gęste siatki okręca,
Tak nieprzebytym ściska łańcuchem,
Że zmęczonego, wziąwszy jak jeńca,
Przy tobie żywym, jak przy swéj osi,
Biały, grobowy kurhan podnosi.
Niebo i ziemia nikną ci, kołem
Cma tylko luźnych atomów krąży,
Owija chwilę, i daléj dąży.
Chwyta cię obłęd — sądzisz, że społem
Lecisz z tym wirem, co cię oplata;
Sądzisz — żeś jądrem nowego świata,
Który bujając po nad otchłanią
Nie zawisł w sferach, bo mu duch Boży
Jeszcze nie wskazał celu podróży.
Nagle cię senność porywa, za nią
Jakieś błęknite ciągną marzenia,
Które zasuwa gęsta pomroka...
Obyś przynajmniéj w dniu przebudzenia
Ocknął, w dziedzinie rajskiéj proroka.

II.

Czyś widział stepy? gdy w dzień wiosnowy
Z południa wietrzyk pociągnie miły,
A trawki, co się w ziemi taiły,
Trysną — pochwycą oddech majowy,
I rodzicielki przywiędłe łono