Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/132

Ta strona została przepisana.

Czekają znaku... mniejsza gdzie skinie,
Byle świat cały zmienić w pustynie.
Precz!... precz odemie burzące plemię!
Pył wasz rozwiany wichrem w równinach,
Nie zapadł płodnie w tę bujną ziemię,
Nie rozkwitł pieśnią w myśli dziedzinach.
Koniu!... lecimy, tu nikt nie wstrzyma,
W tych grobach, nasion przyszłości niema.

V.

Za mną, przedemną, step trawą lśniący,
Równy, rozległy, oku ginący,
Bo skłon niebieski, stepy co kwitną,
Wkoło się we mgłę zlały błękitną.
Z piosnką, podleciał wiosny śpiewaczek,
Mój wzrok go długo tropił do góry,
Aż skrył się w niebie jasném, bez chmury;
Owdzie sznur dzikich, wędrownych kaczek
Czerniał na niebie; daléj i daléj...
Zmalał w nić szarą, i w wietrznéj fali
Niby się rozwiał, niby rozpłynął...
Tylko krzyk głucho dolatał, ginął...
I scichło niebo... Próżno do góry,
Próżno po ziemi tęskne ślę oko,
Bo jak daleko, bo jak szeroko,
Nic — oprócz wiecznie pięknej natury.
O! jak tu serce rwie się do ludzi!
Kocham ich duszą świeżą, młodzieńczą,
Gdy żaden zimny powiew nie studzi
Marzeń płonących, co jasną tęczą