Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/167

Ta strona została przepisana.

Słuchaczów serca, — lecz niechże ton zmieni,
Niech do obrazów żywsze weźmie farby,
Niech do swej nuty dorzuci płomieni;
A jak w noc czarną, kiedy stepy płoną,
Niebo się smugi krwawemi oświéca,
Takim pożarem wre namiętne łono,
Tak krwawa łuna oświetla ich lica.
Śpiewak — to jedna dusza pośród koła,
Która wszechmocnie każdym nerwem włada,
Dotknie strun — piosnka popłynie wesoła,
I zaraz radość huczy jak kaskada.
Uderzy w smutne, już obraz odmienny,
Jak gdyby wicher przeciągnął jesienny;
Każda twarz — barwy przybiera posępne,
I oko, w bólu na łzy niedostępne
Widzisz — jak rzewnym zanosi się płaczem.

O! w takiej chwili, i z takim słuchaczem,
Niechaj kto rzuci gorejące słowo,
Myśl straszną, niby chmurę piorunową,
A świat ten zburzy! — Oby się mógł zjawić
Wieszcz, coby takim wszechmogącem słowem,
Zdołał go życiem opromienić nowem,
I raz, z tych więzów ciemnoty wybawić.

XIII.

Do was się zwracam, piewcy mojej ziemi!...
Gdy Bóg w twą duszę piękności zarody
Rzuci, jak gwiazdy palące — któremi
Błyśniesz, zaświecisz,... słuchaj bracie młody: