Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/189

Ta strona została przepisana.
II.


Słońce spuszczało się do zachodu,
Jeździec, nie dosięgł kresu podróży;
Czuł głód i trudy. — On, śmiał się z głodu;
Do trudów życia przywykł za młodu;
Lecz dostrzegł znaki niechybnej burzy.
Wbiegł więc na kurhan, co niedaleko
Krył kości, całą przodków puściznę;
I przez dłoń zgiętą po nad powieką,
Na otworzystą spojrzał płaszczyznę.
Patrzał... lecz próżno; — oku sokoła
To, czego szukał wypatrzeć trudno,
Nikt tu nie mieszkał... tylko dokoła
Wzrok padał, w przestrzeń głuchą, odludną.
Zskoczył — do ziemi przyłożył ucho...
Słuchał... czyli się co nie poruszy...
Czy szmer nie dojdzie?... Nie!... zewsząd głucho
W stepie, ni jednej żyjącej duszy!...