Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/205

Ta strona została przepisana.

«Aż wycieńczony od trudów, głodu,
«Spostrzegam wreszcie — widoku czuły
«Po tylu leciech!... pierwsze auły. —
«Wpadam, nie pytam jakiego rodu,
«Bo w każdym głosie, stroju, postaci,
«Poznaję swoich — i jak mych braci
«Ściskam, całuję, łza z ócz mych tryska...
«Mnie wtenczas urok jakiś czarował!...
«Wszakżem zabójcę ojca całował!...
«I u jednego siadł z nim ogniska.
«Przeklęta gwiazda co mnie tu wiodła!...
«Przeklęta pamięć co mnie zawiodła!...
«Jam go nie poznał — bo przed mym wzrokiem
«Olśnionym nagle szczęścia widokiem,
«Miłość — zwodniczą rozpięła tkankę.
«I byłbym może, odkrył się... zdradził...
«Lecz Bij, przez jednę przeszłości wzmiankę,
«Z lubego błędu mnie wyprowadził.
«Czyż tak w przeznaczeń wyryto księdze?...
«Że gdy mnie straszna ściga powinność,
«Padnę... ulegnę wdzięków potędze,
«I nędzny!... od tych przyjmę gościnność,
«Którym nienawiść przysiągłem wieczną!»


∗                              ∗

Jeździec — jak gdyby broń obosieczną
Wepchnął do piersi, tak w wrzącej duszy
Dwoistych uczuć doznał katuszy.
W jurcie mu duszno... ledwie oddycha...
Rzucił bezsenne łoże, i zcicha